czwartek, 31 lipca 2014

Z nurtem Tetydy cz.5

Dziś wieczorem gramy, a w między czasie nadrabiam zaległe wpisy.
Informacje uzyskane z bazy danych statku, powiedziały nam trochę więcej o planecie i sytuacji w momencie kiedy ostatni raz statek łączył się z lokalną siecią, zabroniliśmy mu robić to w tej chwili, żeby nie zwrócić na siebie niepożądanej uwagi. Odnaleźliśmy, jak nam się zdawało, alternatywne rozwiązanie impasu.Z powodu zmian klimatycznych część miast została opuszczona, z dobrze zachowaną infrastrukturą na wypadek ponownego zasiedlenia. W którymś powinniśmy odnaleźć generator, który wystarczy do uruchomienia świetlnego napędu. Uzyskaliśmy też informację dotyczące lokalnego konfliktu zbrojnego.
Pierwsi osadnicy, których potomkowie mogą  w tej chwili uchodzić za tubylców pochodzą z arabskojęzycznej misji. Po pojawieniu się wrogiego PAXu zorganizowali się w organizacje pod nazwą Machina Wojenna i starają się utrzymać kontrolę nad planetą. Gdyby plan z miastem nie wypalił mogą okazać się potencjalnym sojusznikiem, pytanie czy nie postanowią po prostu odebrać nam statku.
Statek nieźle sobie radzi w lotach atmosferycznych i po kilku chwilach dolecieliśmy do opuszczonego miasta. Po wypuszczeniu zwiadowczego drona, okazało się jednak, że nie jest tak całkiem opuszczone. Ostatni obraz jaki przekazał nam przed zestrzeleniem, był mierzący do niego z broni laserowej snajper. Uradziliśmy, że dwie najlepsze w cichociemnych akcjach osoby ruszą do miasta wykraść generator, a reszta przy pomocy statku i ładunków wybuchowych zrobi wystarczająco dużo zamieszania, żeby odwrócić uwagę strażników. Tak też na misję ruszyli Le Bon i Kowalsky, a Stark dowodził akcją dywersyjną.
Niestety po umówionych dwunastu godzinach, w umówionym miejscu nie było ani śladu po obu śmiałkach.
Postanowiliśmy dać im dodatkowy czas i potem ruszyć z akcją ratunkową. Brzmiało to nawet dla nas idiotycznie, ale biorąc pod uwagę, że bez ręki Le Bona w której zakodowano klucz do otwarcia Tetydy, ani bez generatora nie opuścimy tej planety, nie było innej opcji.
Na szczęście po kilku godzinach okazało się, że wracają w towarzystwie jakichś żołnierzy w dziwnych płaszczach.
Niestety nie zdobyli generatora, Le Bon stracił rękę z kluczem, a Kowalsky wyglądał jakby zderzył się z ciężarówką.
Na szczęście nie przyprowadzili do nas swoich nowych znajomych, żeby potraktowali nas z równie dużą gościnnością. W mieście przebywają dwa androidy, kiedy Le Bon z Kowalskym spotkali pierwszego, ten złapał rękę Le Bona i postanowił zabrać ją sobie jako pamiątkę, odcinając przy pomocy lasera. Kowalsky ruszył na ratunek, ale po paru klapsach zrozumiał, że nie wiele wskóra. Na szczęście pojawili się członkowie Wojennej Machiny, którzy przy pomocy wyrzutni rakiet spacyfikowali androida, potem jego kolegę i pomogli wydostać się z miasta naszym kompanom. Żeby było jasne, androidy przetrwały ostrzał, poskładały się do kupy niczym T1000. Jak się dowiedzieliśmy, żołnierze, nie wiedzą jak całkowicie je zlikwidować, potrafią tylko unieruchomić dzięki elektronicznym urządzeniom, które działają podobnie jak kołek na wampira w WoDzie.
Tak... opcja z opuszczonymi miastami przestała być aktualna. Ale hej! Mamy za to sojuszników, którzy chcą nas zabrać do swojej bazy i wyjaśnić skąd się tu wzięliśmy i kim jesteśmy... W każdym bądź razie, kiedy żołnierze zabawiani przez pozostałych siedzieli w jednym z pomieszczeń statku, udało się Starkowi i Le Bonowi dogadać ze statkiem tak żeby ograniczył dostęp do pilotażu tylko do naszej piątki, zmiana opcji wymagała podania hasła ("proszę"), na szczęście nasza wrodzona uprzejmość poradziła sobie z tym zadaniem ;). Zmieniliśmy hasło i polecieliśmy negocjować z przywódcami Wojennej Machiny.
Oczywiście kiedy Stark rozmawiał z generałem. Technik i fixer zaczęli podrywać w barze tutejsze dziewczyny. Tak, tak, znajdowaliśmy się w sercu bazy organizacji o islamskich korzeniach i nazwie Machina Wojenna. Nasz technik dołączył w szybkim czasie na ostry dyżur, kojo obok Le Bona i Kowalskyego którzy jeszcze nie doszli do siebie po spotkaniu z androidami. Black - fixer przemknął się na statek i doszedł do wniosku, że tam spędzi resztę wolnego czasu.
Generał okazał się dosyć pozytywnie nastawiony do naszej grupy. Perswazja Waltera Starka, który przedstawił się jako jeden z badaczy pochodzący z planety, której mieszkańcy również prowadzą wojnę z PAXem, trochę w tym pomogła. Obiecał pomóc nam zdobyć generator z bazy PAXu, pod warunkiem, że kiedy opuścimy planetę zabierzemy ze sobą kilkanaście unieruchomionych androidów. Urządzenia które skonstruowali paraliżowały je, ale miały też swoją wytrzymałość, a skoro nie da się czegoś zniszczyć konwencjonalnymi metodami zawsze można spróbować posłać to w stronę Słońca...
Zobaczymy jak się to potoczy dalej.



poniedziałek, 28 lipca 2014

Z nurtem Tetydy cz.4

Czas wakacyjny dalej trwa na Diariuszu, przez co zmniejszyła się ilość nowych postów, ale w między czasie rozegraliśmy trzy sesje kampanii. Postaram się teraz nadgonić z wpisami i pozostać na bieżąco.
Niestety ominęła mnie sesja, na której pozostałym graczom udało się nie zamarznąć na lodowej planecie. Nie obyło się bez kolejnego spotkania z "yetim"- Kowalsky prawie się przekręcił, ale pokonał bestię.
Udało się zebrać razem drużynę i ruszyć na spotkanie z mędrcem eskimosów. Starzec do którego dotarli okazał się międzygwiezdnym podróżnikiem, który pamięta czasy z przed upadku cywilizacji. Długowieczność zawdzięcza efektowi relatywistycznemu zachodzącemu przy podróżach bliskich prędkości światła, oraz zapomnianym już technikom przedłużania życia. Pozostali gracze dowiedzieli się kilku ciekawostek dotyczących podróży i dawnych czasów. Stark w tym czasie stał obok i się ślinił, więc niestety nic z tego nie mogę tutaj przekazać ;).
Następna planeta na którą udało się nam dotrzeć okazała się pustynnym wysuszonym z oceanów i rzek globem. Nasza łódź utknęła w piaskowej zaspie, ale na szczęście radar wykrył coś, co mogło być statkiem kosmicznym którego szukaliśmy. Rozmyślania jak sprawdzić czy zakopany "skarb" jest tym którego szukamy przerwały odgłosy bitwy. Wyschnięte koryto rzeki w którym wylądowaliśmy, spełniło rolę okopu z którego obserwowaliśmy jak dwie grupy ostrzeliwują się nieopadal. Jedna strona potyczki wyglądała jak swojego rodzjau siły specjalne w pełnym kamuflażu pustynnym, druga przypominała regularną piechotę z PAXu - państwa/organizacji wywodzącej się z Rzymskokatolickego Kościoła, która dotarła również na Hyperion. Wiedzieliśmy o nich tyle, że starają się intensywnie nawracać na swoją religię, oraz mają dostęp do symbiota- przypominającego ziemskie rozgwiazdy, który pozwala zregenerować i przywrócić do życia człowieka, nawet jeżeli został z niego tylko strzęp z kawałkiem przyczepionego zwierzęcia.
Starcie wygrały oddziały specjalne, dobiły rannych i się wycofały, po trupy i sprzęt niedługo potem przyjechali inni żolnierze PAXu. Żadna ze stron nie zauważyło naszej obecności, więc jak tylko się uspokoiło, wzięliśmy się za łopaty i zaczęłiśmy kopać.
Po paru godzinach usłyszeliśmy metaliczny szczęk, łopaty uderzającej o kadłub statku. Cały wysiłek nie poszedł na marne i trafiliśmy na zagubiony statek. Black uruchomił swój komputer, próbując nawiązać połączenie ze statkiem, oraz jeśli to konieczne zhackować go.  Misja udała się połowicznie, statek nawiązał połączenie, ale to on shackował terminal Blacka. Sztuczna inteligencja, która zawiaduje całym statkiem na szczęście nie poczuła się dotknięta naszym brakiem ogłady. Zapytana o właz oznajmiła, że może utworzyć go w wybranym przez nas miejscu i nie ma nic przeciwko wpuszczeniu nas na pokład. Z gorącej pustyni trafiliśmy do przyjemnie chłodnej i luksusowej przestrzeni.
Oczywiście zbyt pięknym byłoby, gdyby udało nam się od razu odpalić statek i ruszyć wprost na Hyperion. Okazało się, że generator niezbędny do odpalenia napędu świetlnego nie działa, oprócz tego rozwiązaliśmy zagadkę co się stało z poprzednim właścicielem. Jego zamrożone ciało wciąż znajdowało się w niesprawnej komorze hibernacyjnej, niestety wybudzenie przestało być opcją lata temu.
Kiedy część sprawdzała jakie jeszcze atrakcje kryje statek. Pozostałym udało się ustalić, że zamiennik generatora znajduje się w pobliskiej bazie PAXu. Problemem jest tylko fakt, że jest tam kilaset żołnierzy, pole siłowe i inne drobne przeszkody takie jak fakt, że generator jest używany jako źródło zasilania tej pieprzonej bazy! Resztę czasu zajęło nam rozkminianie jak zdobyć generator i zapoznawanie się z możliwościami statku.
Na dzisiaj tyle, następny wpis na pewno jeszcze przed kolejną sesja, która będzie w czwartek.

piątek, 11 lipca 2014

Wielki Mur Marsa - scenariusz Savage Worlds cz. IV

Ostatnio sporo się u mnie działo w sprawach nie związanych z graniem i prawie zdążyłem zapomnieć kiedy prowadziłem tą krótką przygodę, mimo to lecimy dalej z zakończeniem ;).
W węźle komunikacyjnym pierwszą informacją jest nadawana wiadomość z Deimosa. Na głównym ekranie wyświetli się film, na którym widać jak prom rozbija się na powierzchni planety, rozbitkom (ewidentnie grupa bohaterów graczy) udaje się szczęśliwie wylądować dzięki odrzutowym plecakom, ale zostają przechwyceni przez oddział Hybrydowców i zastrzeleni na miejscu. Scenę zabójstwa zastępuje pokryta bliznami twarz generała Warrena, który przemawia na temat złamania traktatu i wysyłaniu sił mających rozprawić się z wiarołomnymi Hybrydowcami raz na zawsze.
Gracze zostaną postawieni przed decyzją jak zareagować na tą wiadomość. Galiana zasugeruje aby pomogli bronić bazy póki nie uda się bezpiecznie ewakuować dzieci.
Jeżeli gracze nie posiadają swoich pancerzy wspomaganych zostaną im zaproponowane Hybrydowskie, ja wykorzystywałem pancerze wspomagane rozpoznania z SW.
Jako broń wykorzystałem karabiny laserowe z podręcznika dodając im cechę Przebicie Pancerza 6.
Jeżeli gracze zgodzą się z propozycją Galiany, czeka ich walka w korytarzach podziemnego kompleksu.
Systemu obronne samego Muru dadzą kilkadziesiąt minut na przygotowania, pomysłowi gracze mogą próbować tworzyć jakieś przeszkadzajki i pułapki opóźniające zdobycie bazy. Jedno jest pewne siły Koalicji są tak liczne, że pokonanie Hybrydowców to kwestia czasu. Jeśli chodzi o statystyki żołnierzy również poszedłem na łatwiznę i wykorzystałem te z podręcznika, broń jak wyżej. Moi gracze zostali przydzieleni do bronienia konkretnego tunelu już w dolnych obszarach bazy, musieli odeprzeć trzy fale przeciwników po 2k6 atakujących. Jako, że postać Obserwatora jest mało militarna sam gracz zaproponował, że będzie wspierał obronę zza konsoli systemu obronnego, dzięki czemu więcej czasu zajęło przedarcie się wrogom do pozycji obrońców. 
W pewnym momencie na pewno gracze zastanowią się w jaki sposób Galiana chce ewakuować dzieci, skoro dotychczasowe próby kończyły się mało owocnie.
Przywódczyni Hybrydowców na początku szturmu nie będzie chciała zdradzić dokładnie w jaki sposób nastąpi ewakuacja, ale udane próby przekonywania mogą ją do tego skłonić. Na pewno będzie poniższe informacje udzielać stopniowo i tym chętniej, jeśli gracze zdecydują się na stałe przyłączyć do Hybrydowców.
Wysyłanie promów służyło tylko odwróceniu uwagi, w tym czasie udało się wykopać tunel długi na kilkaset kilometrów (po szczegóły techniczne odsyłam do opowiadania ). Tunel służy również jako akcelerator dla wystrzeliwanych kapsuł, które kierują się na Fobosa.
Zmiany orbity tegoż, nie są spowodowane aktywnością Robali, a pracami Hybrydowców, którzy w jego wnętrzu stworzyli pierwszy "Światłowiec", statek kosmiczny poruszujący się z prędkością bliską prędkości światła. Ewakuacja nastąpi nie tylko z Marsa, ale również z Układu Słonecznego. 
Niestety moich graczy nie skusiła wizja podróży międzygwiezdnych i zdecydowali nie przyłączać się do Hybrydowców, zostali w bazie i chcieli zdemaskować intrygę Warrena przed władzami Koalicji.
Skończyło się to ich pochwyceniem i cichą likwidacją. 
Ostateczne zakończenie to zawsze decyzja MG, ja miałem w głowie trzy opcje pierwsza gracze ruszają w nieznane. Byłby to wstęp do kampanii na kiedyś, gdzie już mam kilka pomysłów na mechaniczne przedstawienie tranoświecenia. Drugą, która była w miare bezpieczną opcją była udana ucieczka z Marsa w stronę Ziemi gdzie faktycznie mogli by zdemaskować Warrena, oraz trzecia którą wybrali gracze, próba przekonania przynajmniej kilku żołnierzy żeby zignorowali rozkazy generała i pomogli im bezpiecznie opuścić Marsa - wymagało by to sporej ilości na prawdę udanych rzutów przekonywania, rozbrojenia itp. Niestety mojej drużynie się nie udało.
To tyle jeśli chodzi o Wielki Mur Marsa, mam nadzieję, że przygoda się podoba i ktoś ją wykorzysta, a może nawet podzieli się wrażeniami.