niedziela, 30 listopada 2014

Enter Sandman - Wprowadzenie.

W pierwszych notkach Diariusza pisałem o pomyśle kampanii na podstawie komiksowej serii Sandman.
Jak to zwykle bywa z podobnymi pomysłami, sporo czasu musiało minąć za nim faktycznie do niego siadłem. Głównym powodem tego "sukcesu"jest długa przerwa w graniu, a sporządzenie notatek do sesji to zawsze jakaś namiastka obcowania z RPG, mam nadzieję, że nie będą musiały czekać zbyt długo na wykorzystanie, chodź realny termin to wiosna 2015...
Myślę, że jeśli komuś udało się trafić na Diariusz, to na pewno
kojarzy Sandmana, nie zamierzam więc tutaj szczegółowo przedstawiać czy recenzować komiksu, gorąco zachęcam do zapoznania się na własną rękę, jeśli ktoś jeszcze nie miał przyjemności.
Historia oryginału zaczyna się, gdy Morfeusz omyłkowo uwięziony przez magiczny rytuał, który miał na celu pojmać Śmierć (siostrę Snu o czym niżej), uwalnia się po 70 latach, odzyskuje dawną pozycję, próbuje naprawiać stare błędy itd.
Ekipa z którą gram nie ma nic przeciwko, żeby grać postaciami z potężnymi mocami, jednak Nieskończeni, istoty z początku czasu, potężniejsze od bogów.... nie koniecznie.
Postanowiłem, więc punktem zero swojej kampanii uczynić moment w którym Pan Snów zostaje pojmany, a atrybuty jego władzy (w oryginale: maska z czaszki pradawnego boga, rubin i worek z piaskiem) trafiają w ręce śmiertelników, czyli naszych milusińskich, dzięki czemu zyskują część mocy Morfeusza, jak i klucze do jego królestwa.
Nie wiem, jak dla was, ale jak dla mnie idealne wprowadzenie do sandboxowej kampanii.
Zniknięcie Morfeusza wytworzy pewną próżnię, oraz wyzwoli reakcje pozostałych potężnych sił. Pierwszymi, którzy zauważą jego absencję będzie rodzeństwo, Nieskończeni czyli personifikacje sił rządzących ludzkim życiem:

Po środku sam Morfeusz, następnie zgodnie ze wskazówkami zegara: Destrukcja,Pożądanie
Maligna, Rozpacz, Śmierć, Los. Na dziś hasłowe określenie wyjściowego stosunku do postaci graczy: neutralni/przychylni, jeśli gracze sami ich nie zaczepią, nie powinni się wtrącać. 
Następni, którzy na pewno zorientują się, że Morfeusz odszedł na dobre, to mieszkańcy Krainy Snów,  od marzeń i postaci z mitów i legend po koszmary. Pierwsi znowu hasłowo: przychylni, uznający bohaterów jako, wybranych przez Sandmana namiestników. Koszmary w szczególności widzące obecną sytuację jako okazję do wyrwania się z Krainy Snów, nie uznają śmiertelników jako nowych władców: wrodzy. Co ciekawsze pomysły rozpisze w następnym poście.
Na pewno jednymi z głównych antagonistów (podkreślam, że początkowo, później wszystko zależy od graczy) będą Titania i Oberon królewska para Faerie (skojarzenia z Snem Nocy Letniej Shakespeare'a jak najbardziej na miejscu) którzy dojdą do wniosku, że skoro Władca Snów porzucił swoje obowiązki, jako jedyni są godni aby je przejąć.
 
Tak wygląda mój pierwszy szkic, fajnie gdyby ktoś podzielił się w komentarzach swoją opinią na jego temat. Następne posty na pewno będą poświęcone rozwijaniu tego pomysłu, tak, że zapraszam.



sobota, 15 listopada 2014

Łowcy czarownic WiP

Dziś WiP moich najświeższych nabytków czyli Łowców Czarownic ze stajni West Windu. Figurki na prawdę ładne, więc malowanie przyjemne, a do tego dostępne w bardzo przystępnej cenie.
Malowanie prawie skończone, w trakcie pojawiło się parę przetarć, ale wszystko zostanie poprawione przy robieniu podstawek, wtedy też pójdzie warstwa matowego lakieru.
Zazwyczaj lubię, jak banda ma jeden schemat kolorystyczny, dzięki czemu widać, że figurki tworzą spójną całość. Przy łowcach chciałem jednak osiągnąć odwrotny efekt, kolorowej zbieraniny indywiduów, których połączyła konkretna misja, na wzór drużyn w RPG . Dlatego każdy model ma dosyć żywe i różnorodne barwy. Zastanawiam się nad zelotami, możliwe, że zostaną nimi żołnierze z Ostlandu (mojej ulubionej prowincji), których szanowany kapitan łowców pozyskał od przychylnego hrabiego. Albo pokuszę się o kolejne figurki z West Windu i zostanę przy kolorowej zbieraninie.
Flagelanci będą standardowi od GW, ale też szaty w różnych barwach. Tyle opisu założen, teraz kilka fotek:

poniedziałek, 10 listopada 2014

Ostland

Udało mi się zrobić kilka fotek w całości pomalowanej bandy Ostlandu do Warheim.
Fotki pierwszej klasy nie są, ale od czegoś zacząć trzeba ;).
Bohaterowie pomalowani byli już lata temu, dołączyli stronnicy, czyli: ogr, żołnierze, myśliwi oraz niewolnicy tuaj stylizowani na Middenlandczyków.
Pomysł na bandę przedstawiałem na swoim starym blogu, więc tylko przypomnę:

Peter von Obestein, drugi od lewej -  Kapitan najemników na usługach jednego z lenników von Tassenicków, właściciela kopalń srebra w Górach Środkowych, ma zapewnić stały przepływ siły roboczej w góry i kruszca do Wolfenburga.
Pomagają mu w tym:
Holger, pierwszy z lewej - Sierżant,  wybiera żołnierzy którzy ruszą z kompanią i jak robi się gorącą staje razem z nimi w pierwszej linii, podwładni którzy mu podpadną jeśli mają wybór wolą samotną szarżę na bestigora niż zmierzenie się z gniewem Holgera.
Jakob Brun, drugi od prawej - młodszy handlarz niewolników, wcześniej rajfur z Wolfenburga, kłopoty z wierzycielami i dusza awanturnika splotły jego losy z Peterem. Jeśli kompania potrzebuje nabyć jakiś egzotyczny towar lub spieniężyć w dobrej cenie łupy w miasto rusza Jakob.
Tobias Berger, pierwszy od prawej - starszy handlarz niewolników, w przeciwieństwie do Jakoba Tobias, spędził większość swego życia w dzikich ostępach Ostlandu tropiąc zwierzynę, początkowo było to głównie ptactwo i zające, jednak szybko jego doświadczenie okazało się przydatne przy tropieniu zbiegłych niewolników. Drugą olbrzymią zaletą Tobiasa jest liczne kuzynostwo, można odnieść wrażenie, że jeżeli podniesiesz dowolny kamień w Górach Środkowych zaraz wyskoczy z pod niego jakiś Berger który zna Tobiasa i jest gotowy ruszyć z kompanią jako zwiadowca.

Otto von Obestein brat Petera, którego nestor rodu przeznaczył do służby Sigmarowi. Otto jako kapłan z zakonu Srebrnego Młota zdecydował dołączyć do brata, jak sam twierdzi, żeby nawet w cieniu Gór Środkowych płomień Sigmara nie płonął jasno, a jego nauki dotarły w najdziksze ostępy. Nie trzeba jednak zbytniej przenikliwości, żeby zorientować się, że głównym powodem jest obawa o zbawienie duszy brata, którego trudno zaliczyć w poczet świętych.

Powyższe zdjęcia pochodzą z przed paru lat, ostatnio dokończyłem stronników, w tym podrasowałem ogra:
Gozbur - ogr początkowo walczył na arenach Wolfenburga, szło mu całkiem nieźle, aż do spotkania z większym i silniejszym ogrem, który jednym uderzeniem maczugi zerwał mu część twarzy i przepołowił i tak wątły rozum brzuchacza. Na jego szczęście był to dzień w którym Jakobowi udało się namówić Petera żeby postawił część łupów na Gozbura, który do tego momentu nie przegrał ani jednej walki. Był to ostatni raz kiedy Peter wybrał się na arenę razem z Jakobem, a przynajmniej powtarzał tak przez następny miesiąc. Postanowił jednak zaryzykować i zainwestować resztkę pieniędzy w obitego ogra. Zamówił znachora, który opatrzył Gozbura, a tego nie trzeba było długo namawiać, żeby ruszył w góry razem ze swym nowym mocodawcą.
Poniżej zdjęcia całej kompanii oraz niewolników - pobitych middenlandczyków, którzy nieopatrznie zapuścili się w Góry Środkowe próbując zagarnąć urobek z kopalń von Tassenicków.


Zdaję sobie sprawę, że zdjęcia nie są najlepszej jakości, ale jak pisałem w poprzednim poście dzisiaj, nie mam ostatnio zbyt dużo czasu na takie przyjemności, w następnej wolnej chwili spórbuje wrzucić fotki lepszej jakości.

Jeszcze tu jestem.

Eksperyment z Diariuszem po kilku miesiącach wiszenia w internecie, można uznać za średnio udany. Jak zwykle planować można wiele, a życie i tak później to zweryfikuje. W moim przypadku plany regularnego blogowania utrudniła zmiana z pracy na służbę i co się z tym wiąże pierwsze pół roku intensywnego szkolenia. Na dodatek od 5 dni jestem szczęśliwym ojcem, tak że doba skurczyła się już absurdalnie, a sen to przeżytek. Pomimo, to korzystając z chwili oddechu w trakcie długiego weekendu postanowiłem dać znak życia.
Najbliższy sensowny termin sesji rpg, to pewnie sierpień 2015, więc więcej zapisów z sesji do tego czasu nie będzie, ale jeszcze przed narodzinami potomka, udało mi się zacząć malowanie kilku figurek, więc będę je sukcesywnie wrzucał, żeby podtrzymywać przy życiu blog, a może przy kolejnym wolnym (grudzień) uda się je dokończyć.
Tak czy siak jeszcze oddycham i nie poddam się bez walki! ;)