Ostatni post wrzuciłem ponad miesiąc temu i pisałem o swoich planach związanych z hobby. Nie znalazłem czasu, ani zapału, żeby relacjonować na bieżąco postępy w ich realizowaniu, tak, że czas na małe podsumowanie.
Dzisiaj relacja z kampanii RPG.
Kampania z Peterem z Andwerpii dobiegła końca. Mam tutaj mieszane uczucia do tego jak przebiegła. Z jednej strony dużo radochy - detektywistyczna robota w dokach i na Magicznym Uniwersytecie. Z drugiej wielki finał, który pokazał, że nasze działania nie miały większego znaczenia. Zaczęło się od tego, że jakiś czarnoksiężnik przepuścił magiczny atak na moją siedzibę. Na szczęście przebywał w niej czarodziej, którego zamierzałem przepytać i ocenić, czy ma skończyć
na stosie, czy może jeszcze się do czegoś przydać. Czarodziej bezpośrednio zagrożony atakiem, pomógł go odeprzeć, dzięki czemu efektem była tylko wielka dziura w jednej ścianie domostwa, a nie kupa gruzów. Następny atak przeprowadzono na Inkwizytorium mordując wszystkich inkwizytorów aktualnie tam przebywających w tym Mistrza Inkwizytora, oraz co ciekawe tylko jednego z więźniów, kapitana statku podejrzanego o przemyt. Jakby tego było mało, wśród posiadających magiczny talent rozprzestrzeniła się zaraza, dotykając jak nie trudno się domyślić prawie wszystkich przebywających na Magicznym Uniwersytecie. Oprócz mnie w mieście ostał się tylko jeszcze jeden sługa Magistratu. Tak, że jak sami widzicie, mnogość spraw i wątłość sił którymi dysponowałem nie napawała optymizmem. Podzieliłem podległych mi pomocników na zespoły, dwóch miało zająć się atakiem na moją siedzibę i tajemniczą zarazą, dwóch portem - zbadać sprawę kapitana, która jak podejrzewałem mogła okazać się istotna dla rozwiązania pozostałych problemów.
Trop z kapitanem skończył się w dokach, gdzie znaleźliśmy powieszonego celnika, zaszyfrowane dokumenty w jego skrytce i solidną porcje złota. Niestety rozszyfrowanie wiadomości się nie powiodło, szczególnie gdy najbieglejszy Inkwizytor w tym zakresie, nie żył. Udało za to nam się dostać informacje na temat planowanego kolejnego przemytu, pozostało czekać na wyznaczony termin.
Nawiązałem kontakt z przedstawicielem półświatka niejakim "Rymarzem", który po ostrych negocjacjach zobowiązał się odszukać zabójcę z Inkwizytorium i przynieść mi jego głowę, w trakcie rozmowy dowiedziałem się, o plotkach mówiących, że za kilka dni dojdzie do ogromnej katastrofy i związanej z czarną magią, niektórzy bardziej zorientowani zaczęli już opuszczać miasto.
Sprawa z plagą po przerzuceniu tony ksiąg w bibliotekach inkwizycji i uniwersytetu, oraz rozmowach z magami, okazała się być ziszczeniem starożytnej przepowiedni. W 500 lat po pokonaniu czarnoksiężników, mają oni powrócić w jeszcze większej sile. Termin ważności przepowiedni właśnie upływał, a zachorowania magów wiązały się z zanieczyszczeniem samego źródła magii - odpowiednika wiatrów magii. Potwierdziło, to informacje uzyskanego od "Rymarza". Powoli wyjawiał się wyraźniejszy obraz problemów w mieście, a z nim coraz silniejsza presja czasu. Śledztwa toczyły się swoim naturalnym tokiem, gdy w mieście doszło do kolejnych dziwnych mordów, każdy w innym stylu i w innej części miasta. Jedna sesja trwała dzień czasu gry, czasem nawet nie. Najdziwniejszy to eksplozja studentki -wróżbitki z uniwersytetu. Po przejrzeniu jej komnaty i konsultacji z rektorem, okazało się, że to ona najprawdopodobniej była tajemniczym czarnoksiężnikiem odpowiedzialnym za atak na moją siedzibę. Na miejscu znaleźliśmy wypalone w podłodze ślady łap demona, najwidoczniej pertraktacje, nie poszły po jej myśli. Nasuwała się oczywista myśl, że początkująca adeptka sztuk magicznych musiała mieć jakiegoś mistrza. Niestety nie byliśmy w stanie podążać tym wątkiem zbyt długo, ponieważ zbliżał się termin odpływu statku, którego kontrola mogła dać nam odpowiedź na pytanie dlaczego zginął aresztowany kapitan.
Po raz kolejny zegar tykał, mnogość wątków powodowała, że nie wiadomo było na czym skupić uwagę i gdzie posłać uszczuplone siły. Jak się okazało wydarzenia w porcie, to był wielki finał intrygi dziejącej się zupełnie obok nas. Statek który chcieliśmy skontrolować, okazał się ostatnim którym opuszczała miasto główna grupa naszych antagonistów - o których do tej pory mieliśmy tylko mgliste pojęcie. Tak, że gdy wraz z oddziałem 20 strażników miejskich chciałem dokonać zatrzymania i przeszukania statku, wyszła nam na spotkanie elita rębajłów z Andwerpii, z czego 4 w pełnych zbrojach płytowych. Tylko niesamowite zdolności przywódcze Wilhelma, mojego pomocnika, doświadczonego weterana wielu bitew zapobiegły rozpierzchnięcu się strażników, kiedy połowa z nich padła pod ciosami zabijaków. Niestety nawet to nie wystarczyło, aby zapobiec odpłynięciu statku. Na tym zakończyliśmy kampanię, zostawiając otwartą furtkę powrotu do postaci. Podsumowując, było jak dla mnie dużo, za dużo wrzuconych mało istotnych wątków, jednocześnie po omówieniu tego co się działo z MG, okazało się, że faktycznie nasi antagoniści, nie zostawili wskazówek, które były by w stanie nas do nich doprowadzić, szczególnie mistrz wróżbitki. Tak, że zostaliśmy z poczuciem, że główne wydarzenia działy się gdzieś obok nas, a my bez możliwości ingerencji, biegaliśmy za rzucanymi przez nie cieniami. Finał rozczarowujący, ale cała droga do niego zacna, tak, że chętnie jeszcze wróce do Petera i jego ekipy łowców czarownic :).
Następna kampania będzie prowadzona przez inną osobę i będzie to powrót do klimatów s-f, w kolejnej autorce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz