nie emocjonują się przesadnie
nie cwaniakują próbując wykorzystywać fakt, że brakuje pół milimetra, żeby był zasięg, itp. itd.
grają pomalowanymi modelami bez proxy:)
po grze z którymi czuje, że nauczyłem się czegoś nowego
po grze z którymi mam wrażenie, że przeżyłem podobną przygodę jak przy dobrej książce, czy sesji rpg
Malować najbardziej lubię wszelkie modele, które można by określić angielskim savage, czyli barbarzyńców, orki, zwierzoludzi, ogrów, trolle i inne bestyje.
Dzień powoli dobiega końca, ale widzę dużą zbieżność w tym, co towarzystwu pasuje. Ciekawe, czy jutro będzie taka sama zgodność :)
OdpowiedzUsuń