Miasto, leży po drugiej stronie wyrwy pomiędzy dwoma światami, ma wszystkie uroki typowego miasta pogranicza jakich pełno w westernach, okraszonego knującymi w sekrecie nieumarłymi, tubylcami którymi zamiast poczciwych Indian są zmiennokształtne potwory łakome dusz śmiertelników, oraz cudaczne, acz nie mniej niebezpieczne gremliny.
To co wyróżnia Malifaux w morzu podobnych pomysłów, to barwne i żywe postacie bohaterów zamieszkujących miasto, których załogi możemy prowadzić do walki w trakcie potyczek. Nie jest ono tylko dwuwymiarową papierową dekoracją, ale łatwo wyobrazić sobie tętniące życiem magiczne pełne niebezpieczeństw miasto w którym równie łatwo zdobyć fortunę jak stracić życie. Mordheim, Malifaux, czy Miasto Drzwi z Planescape Torment, to lokacje w których trudno się nie zakochać. Każde w zupełnie innym klimacie, ale łączy je jedno, jeśli chociaż raz mieliśmy okazję je odwiedzić to będziemy do nich wracać co rusz. Inspiruje do malowania kolejnych figurek, wymyślania własnych scenariuszy czy pisania grafomańskich fanficów:).
Jak dla mnie to Malifaux to najbardziej odjechane miast jakie spotkałem w grach figurkowych. Świetny klimat.
OdpowiedzUsuń