środa, 25 listopada 2015

Malifaux i makiety - sesja zdjęciowa.

W końcu pokazało nam się troche słońca i udało mi się zrobić jako takie zdjęcia. Na pierwszy rzut moje makiety. Nie są zbyt piękne i dopieszczone, ale przynajmniej nie żal ich trzymać w pudle i do szybkiego grania w domu wystarczą.  Zazwyczaj robiew moim skalnym labiryncie dwie "aleje" strzeleckie który prowadzą w najprostszy sposób do środka stołu - zajmują powierzchnie plus minus 1/3 stołu, pozostałe 2/3 jest usiane przeszkadzajkami,  taki układ polecam jako najbardziej optymalny i nie dający przewagi ani bandom strzelającym, ani nastawionym do walki wręcz. Makiet jest idealna ilość na stół 36/36 cali. Do Warheima będę musiał jeszcze trochę dorobić, mam ambitny plan zrobić następnie budynek browaru/ knajpy no i jeszcze jakieś żywopłoty i laski. Żeby powiększyć zdjęcie proszę kliknąć.
 

Teraz w takim razie czas na zdjęcia mojej pierwszej ekipy do Malifaux z pod znaku Ten Thunders.
Na początek sam McCabe:






 Następnie totem czyli Luna:





Oraz reszta ekipy czyli Sidir i Wastrels, pan w brązowym stoi prosto, tylko podstawka się przechyliła;) :

Na koniec fotka grupowa:




piątek, 20 listopada 2015

Malifaux przygody ciąg dalszy.

               We wrześniu pisałem o rozpoczętej przygodzie z Malifaux czyli zakupie starteru Relic Hunters, oraz majstrowaniu przy makietach na domowe potrzeby.
Mogę się pochwalić, że oba projekty są zakończone sukcesem! Niestety listopadowa aura oraz mój jedyny aparat w postaci telefonu komórkowego nie pozwalają należycie tego udokumentować. Jeśli pojawi się trochę więcej słońca to na blog na pewno trafią zdjęcia. Zamówiłem też już kolejny starter tym razem Dark Debts. Myślę, że zarówno Jakuba jak i Łukasza łączy smakowity klimat cwaniaków ubijających interesy z chińską mafią,  powinni się ze sobą dobrze dogadywać i nie mogę się doczekać kiedy w końcu spotkają się posklejani i pomalowani na mojej półce gotowi ubijać kolejne ciemne interesy ;).



               Dzisiaj opiszę swoje wrażenia z gry po opanowaniu jako tako zasad i wzięciu udziału w turnieju w Jaworznie w Mgle 27.09.2015, gdzie oczywiście jak przystało na nowicjusza zebrałem niezły łomot.
Najwięcej godzin jeżeli chodzi o skirmisze rozegrałem w Warheim, więc to doświadczenie ma w moim przypadku największy wpływ na przyswojenie nowych zasad i ich ocenę. Nadmienię tylko, że przed pierwszymi grami nie słuchałem ani nie czytałem żadnych poradników, wolałem zostawić sobie radość z odkrywania smaczków nowej mechaniki, poniżej kilka przemyśleń.
                    Testowanie umiejętności za pomocą kart, oraz możliwość wykorzystywania kart z ręki do "oszukiwania" przychodzi intuicyjnie. Lekkiego ogrania  wymaga decyzja, czy w tej chwili zagrać dobrą kartę z ręki, czy może przy następnej aktywacji będzie ku temu lepsza okazja. Już przy pierwszych rozgrywkach człowiek orientuje się, że sednem jest tutaj zwodzenie przeciwnika tak aby zrzucał karty z ręki szybciej niż my i najlepiej w jak najmniej istotnych momentach.
Kary to dalej element mocno losowy i z "kupą" na ręce czy czarnym jokerem wyskakującym w decydującym momencie nie podyskutujesz, ale po grach opartych na kostkach, z którymi miałem do czynienia czyli Warmachine/Hordy, Infinity czy produkty GW fakt, że jednak ma się wpływ na wynik ważnych rzutów daje przyjemne uczucie kontroli i możliwość planowania. Powiem szczerze, że przy Warheimie kiedy graliśmy na niekończące się zdarzenia losowe - co tura wskakiwał jakiś kwaśny deszcz itp. miałem wrażenie, że moje decyzje mają minimalne znaczenie i głównie stoję jako maszyna do rzutów kostką, z gracza stałem się obserwatorem. Oczywiście można grać na jedno zdarzenie losowe, ale myślę, że każdy gracz bitewniaka miał kilka gier w których czuł podobny niesmak, w Malifaux jesteśmy na to narażeni dużo rzadziej.
Kolejny element, który nie jest takim novum(Infinity, Hordy), ale zmienia planowanie rozgrywki to naprzemienna aktywacja. Jeśli mamy więcej modeli od przeciwnika, możemy w pewnym momencie swobodnie poruszać nadwyżkę, nie bojąc się w tej turze rewanżu, warto wtedy też na początku poruszyć słabsze, lub mniej istotne dla rozgrywanej strategii modele. Szczególnie na turnieju ten element u mnie kulał i boleśnie sobie go przypominałem.
To teraz trochę narzekania - część zasad z tego co do tej pory zauważyłem pisana jest jak dla gry dwu wymiarowej. Obszarówki w postaci wybuchów mają określony zasięg w poziomie za to w górę nie...
Czyli małe bum o srednicy jednego cala pod budynkiem i snajper z wieży wysokiej na 10 cali może oberwać. Z turnieju również zapamiętałem dywagacje na temat  zasad umiejętności "latania" a "bezcielesności" opisy się praktycznie nie różnią, a logika mówi, że działają inaczej. Na szczęście póki co Wyrd aktywnie na forum się udziela i jest szansa, że niedoróbki zostaną naprawione, z drugiej strony to już druga edycja gry i jak dla mnie babole z obszarówkami powinny już być opanowane.

środa, 18 listopada 2015

Raport bitewny Warheim - Blood Dragons vs Dark Elves


Jakiś czas temu udało mi się spotkać z Quidamcorvusem i rozegrać dwie potyczki w Warheim. Relacja mojego przeciwnika dostępna jest tutaj. Ja oczywiście jestem spóźniony, ale za to opisze obie bitwy:). Na początek jeszcze tylko podziękuje QC za udostępnienie fotek.

Pierwsza Bitwa

Pierwsza z nich to rozegranie scenariusza "Święte źródło". Najlepiej podsumowałaby ją wypowiedź Krwawego Smoka skierowana do mrocznych adwersarzy:
“Ah you think darkness is your ally? You merely adopted the dark. I was born in it, molded by it. "

Konfrontacja była dość jednos stronna. Elfy widząc przewage liczebną nieumarłych, doszły do wniosku, że zmęczą przeciwników ostrzałem, oraz zaklęciami.





Rozstawienie makiet w obu bitwach. Skrzynia ze źródłem na środku. 


Ani jedno ani drugie nie zrobiło większego wrażenia na ghoulach, które nadzwyczaj żywo ;-) pobiegły w stronę świętego źródła (u nas skrzynia ze skarbami). QC bojąc się o swoich bohaterów zostawił Wieszczkę Khaina i dowódcę daleko z tyłu na skrzyniach, gdzie nie popisali się ani celnym okiem ani umiejętnościami splatania wiatrów magii. Mój nekromanta spokojnie wezwał kolejne zombie, które miały zapewnić wampirowi i dregom spokojne wydobywanie kosztowności.

W końcu doszło do pierwszego starcia pomiędzy Wiedźmą Khaina (nie mylić z Wieszczką) a jak, że bohaterskim zombie, które ochroniło ghoula przed jej szarżą. Za nim jednak doszło do poważnej wymiany ciosów, wampir z gwardzistą wydobyli wystarczającą ilość łupów i oszczędzili słabowite elfy, kończąc to spotkanie tylko paroma guzami po stronie Mhhrrocznych.





Sytuacja w ostatniej turze. 


Podsumowując QC grał bardzo zahowawczo, nie posłal wszystkich bohaterów pod źródło oddając wygraną już na starcie. Możliwe, że gdyby jego ostrzał oraz zaklęcia miały lepsze rzuty, to udało by mu się rozbić moją bandę, jednak dalej miałby nikłe szansen a zrealizowanie scenariusza. Widać tutaj długofalowe planowanie i dbanie aby bohaterowie już na samym początku nie złapali jakichś uciążliwych ran, co byłoby bardzo prawdopodobne przy walce wręcz z Krwawym Smokiem.





Nieumarły Poczet Krwawych Smoków w pełnej krasie. 









I tchórzliwa banda Mrocznych Elfów z Nagarroth ;).

Druga Bitwa

Łagodne obejście się z przeciwnikiem w poprzedniej potyczce zemściło się w kolejnym scenariuszu którym był "Syn Kupca".

Jako, że zostały te same strefy rozstawienia jak i układ makiet, pierwsze tury wyglądały niemal identycznie jak w poprzedniej bitwie. Syn kupca poruszając się losowo ochoczo podążał w stronę elfów. W sumie nie ma się co biedakowi dziwić, wybrać śmierdzące ghoule czy skąpo ubrane elfki sado maso ;).

QC nie przepubścił tej okazji, szybko przechwycił syna, co patrząc na zasięg ruchu elfów i starania NPC'a nie było trudne. Niestety pomimo moich szczerych chęci, nie dogoniłem elfa który uciekł z synem kupca po za krawędź stołu. Na szczęście, Krwawy Smok zasłużył na swój tytuł. Bez żadnych strat po swojej stronie, jego sługi przeprowadził regularną rzeź na przodownikach ideologii "gender", tak że nawet jeśli mieli trudnośc z określeniem płci przeciwnika równo kładli ich do piachy ;). Sam Krwawy Smok stał się celem magicznych pocisków Wieszczki, która w tej potyczce przypomniała sobie poprawne słowa zaklęcia i zabrała aż dwie rany wampirowi. Ghoule pomściły jednak swego pana w ostatniej turze wyłączając z akcji czarownice. Z ciekawostek, w trakcie gry aż dwa razy wypadło mi zdarzenie losowe - najemne ostrze, niestety po ostatniej potyczce miałem wyższy ranking i dwaj gladiatorzy wsparli tchórzliwe elfy. Na nie wiele się to zdało, pod koniec gry przy życiu został dowódca elfów, obaj gladiatorzy i przeklęty elf prowadzący syna kupca.

QC wygrał scenariusz realizując jego założenia, moja ekipa wyszła z tego spotkania bez szwanku, a wampirowi pomimo kilku zadraśnięć na pewno nie doskwierało pragnienie.

Na koniec wypada wspomnieć o miejscu naszych potyczek, Inny Wymiar klub w Katowicach jak widać ze świetną bazą makietową, gościnnymi gospodarzami i zimnym piwkiem, gorąco polecam! :)