wtorek, 27 grudnia 2022

Sekrety Artorii #2 Putrid Corsairs vs Iron Hands

Obie armie przed potyczką w przyjaznej atmosferze pozują do sweet foci;).

Kolejna rozgrywka w kampanii Sekrety Artorii za mną. Tym razem nie zapomniałem zrobić kilku zdjęć. Między grami udało się ozdobić podstawkę Lorda, co zresztą przyniosło mu sporo szczęścia w samej potyczce. Nie przedłużając zapraszam do fabularyzowanej relacji:

Verrus Stench wraz z pozostałymi dwoma terminatorami z Deathshroud'u niechętnie opuścił swojego lorda, ale rozkazy były jasne - w jak najkrótszym czasie przeczesać jak największy teren. Ośmieliony ostatnim zwycięstwem Herpius pozostoawił przy swoim boku tylko Torglodimma i Festoat z podkomendnymi, reszte sił rozproszył. Niestety wkrótce obawy Verrusa okazały się uzasadnione.
Na horyzoncie pojawiły się wrogie siły, na czele których stał kosmiczny marines niosący sztandar z heraldyką zakonu Iron Hands. Cztery oddziały piechoty w tym ciężcy Agressorzy, Kapelan, Kapitan oraz Sztandarowy, na dodatek górowała nad nim sylwetka potężnego Drednoughta. Herpius zdawał sobie sprawę, że jeśli posiłki szybką nie dołączą do jego uszczuplonych sił, to zostaną tu rozniesieni.

Z typowym uporem, który charakteryzuje synów Mortariona, wbrew wszelkim przeciwnościom,  ruszył na czele , żeby jako pierwszy przelać krew wroga. Przezorny Verrus na szczęście dla swojego lorda, nie oddalił się aż nadto. Teraz w charakterystycznej dla jego oddziału grobowej ciszy, miarowym tempem nadrabiał stracony dystans.

Pierwsze pociski wystrzelili żolnierze zakonu Iron Hands, nie czyniąc na szczęście większych szkód w szeregach Korsarzy. Ich kapitan odważnie ruszył z oddziałem agressorów na spotkanie Herpiusa. Postanowił osobiście ściąć plugawy łeb zdrajcy, 
Szarża wiernych Imperatorowi marines rozniosła w pył oddział Torglodima, oraz poważnie nadszarpnęło siły samego Lorda Zarazy. 

Ciosom zadawany przez Kapitana towarzyszył okrzyk bojowy Iron Hands - "Ciało jest słabe!" 
Herpius słysząc to, oraz widząc, jak jego rywal splugawił swoje ciało cybernetycznymi wszczepami splunął z obrzydzeniem. Każdy marines pobłogosławiony przez Nurgla był dowodem na to, że życie przewyższa swą idealną formą nawet najdoskonalszą maszynę. Pancerz Herpiusa z każdą otrzymaną raną obrastał kolejną warstwą zrogowaciałej organiczej tkanki, zwiększając swą wytrzymałość. "O potężny Ojcze Zarazy, Panie Rozkładu dający wieczne życie swym sługom, pozwól mi ukarać tych bluźnierców, którzy wystąpili przeciw twoim świętym przykazaniom."

Na szczęście poświęcenie plague marinsów nie poszło na marne, kupili oni czas potrzebny Deathshrodom, którzy dołączyli do walki i zaczęli swoje ponure żniwa.
Herpius jednak mamrocząc pod nosem modlitwy do Papy Nurgla nie czekał na nikogo, ruszył na przód gotowy samodzielnie stawić czoła całej armii wroga. 

W między czasie powoli na polu bitwy pojawiały się kolejne oddziały za równo po stronie Death Guard jak i Iron Hands. Plagueburst Crawler - ostrzeliwał metodycznie oddziały wroga, pomimo ogromnej sił ognia nie czyniąc większych szkód w szeregach dobrze opancerzonego wroga, który jeszcze umiejętnie korzystał z ukształtowania terenu. Szalona szarża Lorda Zarazy skupiła na sobie niemal całą siłę ognia Iron Hands, dzięki czemu pozostałe oddziały Death Guard  mogły skupić się na zajmowaniu istotnych z taktycznego puntku widzenia lokalizacji i bez większego zagrożenia uszczuplać sił wroga. 

Modlitwy i przekleństwa Herpiusa Vashurga,
zostały wysłuchane przez Pana Rozkładu. Mimo dziesiątek ran, dowódca Korsarzy parł na przód ścinając swą kosą kolejnych wrogów. Krew i ropa bryzgała z jego ciała, chłostanego ogniem z bolterów i broni energetycznej. Gdy tylko spadała na przeciwników, powodowała gwałtowne konwulsje a na ciele zaczęły pojawiać się paskudne wrzody, które pękając roznosiły zarazę na kolejnych wojowników. 

Bitwa po pierwszych szarżach i dynamicznych manewrach przybrała bardziej statyczną formę w której wyjątkowo pewnie czują się oddziały Death Guardu. Po obu stronach padali kolejni wojownicy, jednak początkowo liczebna przewaga Iron Hands topniała w oczach. W samym  sercu pola bitwy wbity w szeregi wroga niczym zatruty kolec znajdował się nieugięty Herpius. Przed śmiercią chroniła go tylko nienawiść i bezbrzeżna pogarda do przeciwnika, odrzucającego własne ciało.
Mimo, że wróg wysłał na przeciw niego swoich najpotężniejszych bohaterów, Herpius wciąż stał na nogach, działając jako kowadło, na którym młot w postaci terminatorów Verrusa rozbijał kolejne fale nieprzyjaciela. Ostatecznie nawet potężny Dreadnought musiał ulec nieugiętej sile wybrańców Pana Rozkładu.

Lazaret, czyli kącik wyłączonych z akcji.
Gdy na pole bitwy dotarli już wszyscy Korsarze, wynik bitwy był przesądzony. Bactrosus Gnarlkin rzucał klątwy, które dziesiątkowały oddziały wroga, pozbawionego ochrony ze strony Kapelana, a strzały moździerza z Plagueburst Crawlera niemiłosiernie rozbijały resztki oporu. Ostatnim bastionem wiernych Imperatorowi marines został oddział Outridersów, który ugrzązł w masie paxwalkerów. Pozostali wojownicy Iron Hands zostali wyeliminowani. Putrid Corsairs odnieśli kolejne zwycięstwo na drodze do odkrycia sekretów Artorii.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz