I udało się jakoś dotrzeć do końca wyzwania. To przeciwko komu nie lubię grać pisałem już w poprzednim poście, generalnie jeśli chcesz zagrać ze mną więcej niż raz to:
- nie rzucaj bluzgami, figurkami bo coś ci nie wyszło, albo mi wyszło aż za dobrze to tylko gra.
- nie naginaj zasad
Malować nie lubię bardzo dużych modeli typu Land Raider czy Arachnarok może jak bym zaopatrzył się w aerograf coś by z tego było, malowanie pędzelkami mnie przerasta i męczy ;).
Na szczęście spotkałem dużo więcej świetnych graczy niż tych beznadziejnych, pewnie dlatego wciąż mi się chce przyjeżdżać na granie do IW, ale najmilej wspominam wszystkie rozgrywki z obu turniejów Warheim, tak, że nie mogę się doczekać następnego!
piątek, 30 września 2016
środa, 28 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 28: Lubisz grać przeciwko… lub lubisz malować?
Tak jak chyba wszyscy tutaj, lubię grać przeciwko graczom którzy stanowią wyzwanie a jednocześnie:
nie emocjonują się przesadnie
nie cwaniakują próbując wykorzystywać fakt, że brakuje pół milimetra, żeby był zasięg, itp. itd.
grają pomalowanymi modelami bez proxy:)
po grze z którymi czuje, że nauczyłem się czegoś nowego
po grze z którymi mam wrażenie, że przeżyłem podobną przygodę jak przy dobrej książce, czy sesji rpg
Malować najbardziej lubię wszelkie modele, które można by określić angielskim savage, czyli barbarzyńców, orki, zwierzoludzi, ogrów, trolle i inne bestyje.
wtorek, 27 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 26 i 27: Frakcja którą chciałbyś dowodzić lub kolekcjonować oraz frakcja której nie chciałbyś kolekcjonować malować?
Standardowo dwa dni w jednym wpisie, małe oszustwo, ale lepszy rydz niż nic ;).
26.
Jeśli chodzi o frakcję, której nie mam a chciałbym mieć, to długo tu wymieniać. Jak się przyjżeć to każda ma w sobie to coś, dlatego tak lubię skirmishe, gdzie rozpoczynanie kolekcjonowania kolejnej bandy to nieodłączna część hobby ;).
27.
Tak jak pisałem lubię nieumarłych oraz pewną dozę klimatów barbarzyńskich, można powiedzieć, że pan Robert E. Howard wywarł na moją psychikę nieodwracalne piętno zarówno Conanem jak i Solomonem Kaynem dlatego z frakcją która podchodzi mi najmniej to Wysokie Elfy - jakoś te spiczaste hełmy i serduszka na tarczach nie przemawiają do mnie.
26.
Jeśli chodzi o frakcję, której nie mam a chciałbym mieć, to długo tu wymieniać. Jak się przyjżeć to każda ma w sobie to coś, dlatego tak lubię skirmishe, gdzie rozpoczynanie kolekcjonowania kolejnej bandy to nieodłączna część hobby ;).
27.
Tak jak pisałem lubię nieumarłych oraz pewną dozę klimatów barbarzyńskich, można powiedzieć, że pan Robert E. Howard wywarł na moją psychikę nieodwracalne piętno zarówno Conanem jak i Solomonem Kaynem dlatego z frakcją która podchodzi mi najmniej to Wysokie Elfy - jakoś te spiczaste hełmy i serduszka na tarczach nie przemawiają do mnie.
niedziela, 25 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe - Dzień 24 i Dzień 25: Ulubiona Dziedzina Magii lub Technologii? Najciekawszy przedmiot magiczny lub technologiczny z uniwersum?
Dzisiaj znów kumulacja, chociaż nie będę się też specjalnie rozpisywał.
Ulubiona dziedzina magii NEKROMANCJA, tak wiem, na pewno trudno było zgadnąć, generalnie wolę brutalną siłę i pojedynki twarzą w twarz niż podstępne magiczne sztuczki, dlatego mój ulubiony magiczny pocisk w Warheim to wykopanie "12 cali od Nekromanty zombiaka, co liczy się jako szarża na wrogi model ;).
W Warheim rzadko kupuje magiczne przedmioty, w Malifaux ulubiony przedmiot to chyba magiczna szabla Lucasa McCabe, o wdzięcznej nazwie "Glowing Sabre" (tutaj mrugnięcie oczkiem do fanów, postać wzorowana na Indianie Jonese granym przez Harrisona Forda, który jak wiemy grał w jeszcze jedne popularnej serii filmów) swoją popisową akcją "Take this" może rzucić ja w stronę sojusznika i byle cherlak nagle dostaje dostęp do mocnego magicznego ataku. Sam McCabe zyskuje też dzięki szabelce ciekawe zdolności, dlatego, mimo że świecąca szabla jest opcjonalna na moim modelu McCabe jest na stałe.
Ulubiona dziedzina magii NEKROMANCJA, tak wiem, na pewno trudno było zgadnąć, generalnie wolę brutalną siłę i pojedynki twarzą w twarz niż podstępne magiczne sztuczki, dlatego mój ulubiony magiczny pocisk w Warheim to wykopanie "12 cali od Nekromanty zombiaka, co liczy się jako szarża na wrogi model ;).
W Warheim rzadko kupuje magiczne przedmioty, w Malifaux ulubiony przedmiot to chyba magiczna szabla Lucasa McCabe, o wdzięcznej nazwie "Glowing Sabre" (tutaj mrugnięcie oczkiem do fanów, postać wzorowana na Indianie Jonese granym przez Harrisona Forda, który jak wiemy grał w jeszcze jedne popularnej serii filmów) swoją popisową akcją "Take this" może rzucić ja w stronę sojusznika i byle cherlak nagle dostaje dostęp do mocnego magicznego ataku. Sam McCabe zyskuje też dzięki szabelce ciekawe zdolności, dlatego, mimo że świecąca szabla jest opcjonalna na moim modelu McCabe jest na stałe.
sobota, 24 września 2016
Dzieci Burzy WiP Zbrojne Stado Zwierzoludzi do Warheim.
Nie wytrzymałem i dorwałem się do komórki żony, żeby zrobić zdjęcia WiP przygotowywanej przeze mnie bandy Zwierzoludzi, jakośc tragiczna, ale coś tam widać. Jest to stado Khardara Jednookiego, który bierze udział w kampanii Wielki Łomot Nurbaga, pierwszą potyczkę oraz geneze powstania bandy opisałem tutaj. Przed oglądaniem dla klimatu polecam puścić poniższy kawałek. Po kolei:
zdjęcie zbiorowe,
bohaterowie,
gory,
ungory,
wilaczarze chaosu,
pomiot chaosu (produkcja własna plus QC),
minotuar.
W planie jeszcze rydwan i harpie. Harpie czekają na sklejenie, świeża dostawa z Otherworld Miniatures dzięki sklepowi battle-models.com.
Etykiety:
Beastmen,
Bestigor,
Centigor,
Chaos,
chaos spawn,
gor,
Kampania wrześniowa,
Khardar,
minotaur,
Ungor,
Warhammer,
Warheim,
Wielki Łooomot Nurbaga
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 23: Twój ulubiony model potwora lub maszyny?
Poprzedni wpis wyczerpał temat, ale tym razem może ulubiony potwór pozostając w klimatach Malifaux, będzie to Lord Chompy Bits, "wymyślony przyjaciel" pewnego chłopczyka...
Na początku wahałem się pomiedzy Ten Thunders i Neverbornami, gdyby padło na Nerbornów to penwie były mój pierwszy master - tzn. Dreamer, chłopiec na ramieniu swojego kolegi. Zauważyłem jednak, że już sporo osób gra Neverbornami w okolicy, więc wziąłem mniej popularną frakcje, która również mi się podoba. Swojego modelu nie posiadam tak, że link do ładnie pomalowanego tutaj.
czwartek, 22 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 22: Ulubiony oddział elitarny?
Hmm w sumie lubię wszystkie elitarne oddziały, ale tutaj poprę kolegów piszących o Terminatorach. W tych kilku grach, które rozegrałem swoimi Space Marinami, bez względu na to czy wygrywałem potyczkę czy nie, zawsze najwięcej emocji budziły działania mojego oddziału "młotkowych", jak długo przeżyje, ile wrogów zabije itd. :) Myślę, że tak uzbrojeni najbardziej też przypominają krasnoludzkich Łamaczy Żelaza, tak, że gruba płyta i młotek w ręce mają ponadczasowy czar i wdzięk ;).
środa, 21 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 21: Twój ulubiony model kawalerii ?
Myślę, że pod ten temat mogę podciągnąć ekipę na którą choruje do Malifaux, tzn. alternatywną wersję bandy McCabe'a. Mianowicie The Wild Ones i ich babeczki na żyroskopowych maszynach parowych, które pasują zamiast Mounted Guardów czyli szeryfów na koniach. Jest klimat steampunka, są cycki jest okejka ;).
wtorek, 20 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 19 + Dzień 20: Twój ulubiony model bohatera? Ulubiony model piechoty lub ciężkiej piechoty?
Wpis z wczoraj i dzisiaj, będzie królować Malifaux.
Ulubiony model bohatera to Izamu the Armor, bardzo ładnie pomalowany na Krypta Krolów, mój czeka jeszcze na sklejenie.
A jeśli chodzi o piechotę, to nie ma to jak Death Marshalle, wyglądają jak braciszkowie Ghost Ridera.
Są łowcami czarownic, wyspecjalizowanymi w zwalczaniu nekromantów, do tego stopnia, że sami potrafią jej używać (stąd zmiana wyglądu) po prostu decydują się tego nie robić i zawsze mogą niegrzecznego maga zamknąć w trumnie odcinającej od źródła magii - wypas :).
Znalazłem bardzo ładne malowanie tutaj.
Są łowcami czarownic, wyspecjalizowanymi w zwalczaniu nekromantów, do tego stopnia, że sami potrafią jej używać (stąd zmiana wyglądu) po prostu decydują się tego nie robić i zawsze mogą niegrzecznego maga zamknąć w trumnie odcinającej od źródła magii - wypas :).
Znalazłem bardzo ładne malowanie tutaj.
niedziela, 18 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 18: Ulubiony Bohater Niezależny z uniwersum?
Cóż trudne pytanie, lubię czytać historie z uniwersum gier, ale zawsze najbardziej lubiłem bohaterów których sam wymyślałem na dowódców armii czy band, którymi grałem.
W Malifaux wygrywa Jacob Lynch. Którego krótka historia sprawiłą, że chętnie przeczytałbym całą książkę z jego perypetiami, typ bohatera drania, którego trudno nie darzyć sympatią. Na początek Pan Jakub wygrał dzięki zwinnym palcom kasyno "Garniec Miodu", niestety jako, że był lepszym szulerem niż biznesmenem, popadł w długi u chińskiej mafii Ten Thunders. Kiedy doszedł do wniosku, że lepiej zakończyć swój żywot z godnością w odmętach płynącej przez Malifaux rzeki, dwóch gentelmenów zaoferowało mu spłacenie długów pod warunkiem, że zostaną jego wspólnikami i będą mogli korzystać z piwnicy, a Kuba nie będzie się specjalnie interesował co tam porabiają. Układ wydawał się idealny do momentu w którym ciekawość wzięła górę i nasz bohater postanowił sprawdzić co tam ukrywają w piwnicy nowi wspólnicy... Więcej w angielskiej wersji pod linkiem, generalnie nawet jeśli styl gry średni mi odpowiada póki co, musiałem kupić całą ekipę choćby ze względu na historię.
Jeśli chodzi o Warhammera, to ostatnio jak już pisałem zacząłem malowac i sklejać bandę zwierzoludzi do Warheima. Dla inspiracji zacząłem czytać więcej o tej rasie i na pierwszy plan wysunął się Khazrak One Eye. Jego epickie zmagania z Borysem Todbringerem, umiejętność wymanewrowania Imperialnych generałów, oraz trzymana w ryzach dzikiej hordy zwierzoludzi budzą podziw i sympatię, tym bardziej się ciesze, że jego model mogę wykorzystać jako szefa swojej bandy.
W Malifaux wygrywa Jacob Lynch. Którego krótka historia sprawiłą, że chętnie przeczytałbym całą książkę z jego perypetiami, typ bohatera drania, którego trudno nie darzyć sympatią. Na początek Pan Jakub wygrał dzięki zwinnym palcom kasyno "Garniec Miodu", niestety jako, że był lepszym szulerem niż biznesmenem, popadł w długi u chińskiej mafii Ten Thunders. Kiedy doszedł do wniosku, że lepiej zakończyć swój żywot z godnością w odmętach płynącej przez Malifaux rzeki, dwóch gentelmenów zaoferowało mu spłacenie długów pod warunkiem, że zostaną jego wspólnikami i będą mogli korzystać z piwnicy, a Kuba nie będzie się specjalnie interesował co tam porabiają. Układ wydawał się idealny do momentu w którym ciekawość wzięła górę i nasz bohater postanowił sprawdzić co tam ukrywają w piwnicy nowi wspólnicy... Więcej w angielskiej wersji pod linkiem, generalnie nawet jeśli styl gry średni mi odpowiada póki co, musiałem kupić całą ekipę choćby ze względu na historię.
Jeśli chodzi o Warhammera, to ostatnio jak już pisałem zacząłem malowac i sklejać bandę zwierzoludzi do Warheima. Dla inspiracji zacząłem czytać więcej o tej rasie i na pierwszy plan wysunął się Khazrak One Eye. Jego epickie zmagania z Borysem Todbringerem, umiejętność wymanewrowania Imperialnych generałów, oraz trzymana w ryzach dzikiej hordy zwierzoludzi budzą podziw i sympatię, tym bardziej się ciesze, że jego model mogę wykorzystać jako szefa swojej bandy.
sobota, 17 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 17: Twój ulubiony schemat kolorystyczny armii lub ulubione kolory farb?
Odkąd zacząłem malować miałem fazy na różne ulubione schematy kolorystyczne i farby. Od dłuższego czasu za to na prowadzenie wyszedł u mnie kolor żółty w zestawieniu z różnymi innymi kolorami. Zaczęło się od armii do WH40k - orki klanu Bad Moonz, schemat żółtych pancerzy, czarnych portek i zielonej skóry orków bardzo mi się spodobał. Następnie przyszło Infinity i armia Yu jing.
Tutaj również najbardziej podpasowały mi żółte pancerze, z kombinacjami zielonych mundurów i czarnych wstawek. A grając w Malifaux gdzie wybrałem frakcje Ten Thunders chyba jeszcze resztką fascynacji Yu jingiem, doszedłem do wniosku, że elementem spajającym frakcje z tak różnymi postaciami będzie kolor żółty i staram się na większości modeli jakiś chodźby mały szczegół pomalować tym kolorem. Za to modele które nie są dwufrakcyjne, typu Katanaka Snipers czy Ten Thunders Archers mają zestawienie szarego z żółtym, które moim zdaniem bardzo dobrze do nich pasuje.
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 16: Ulubiona taktyka, czyli atak czy obrona?
Znów spóźnienie, ale trudno, nadrabiamy zaległości :).
Ulubiona taktyka sprowadzając ją do tych dwóch podstawowych to na pewno atak.
Lubie mieć inicjatywę i decydować gdzie i kto uderza jako pierwszy. Dlatego też moje ulubione bandy w Warheim są nastawione raczej na walkę wręcz.
Jeśli chodzi o Malifaux, tutaj jest trochę bardziej skomplikowane podejście do tematu, ale wybieram raczej masterów nastawionych na kombinowanie i mieszanie niż czystą młóckę. Najwięcej gier rozegrałem McCabem który na pierwszy rzut oka pasuje do mojego stylu gry z Warheim.
A z drugiej strony może biegać z tyłu rozrzucając ulepszenia pozostałym modelom lub spowalniać przeciwnika, dzięki czemu robienie zadań gdzie trzeba stawiać znaczniki albo sprawnie przemieścić modele w określoną część stołu nie są trudne do zrobienia. To właśnie na tej drugiej części jego umiejętności się staram skupiać, co daje mi więcej frajdy niż skupianie na naparzaniu.
Kolejnym masterem jest Shenlong, który już zupełnie nastawiony jest na kombinowanie, przepychanie swoich i cudzych modeli, stawianie znaczników i generalnie robienie dużego zamieszania na stole, póki co nie wygrałem nim ani jednej gry, ale na pewno uczenie się jego sztuczek daje sporo zabawy.
Podsumowując atak czy obrona - zależy od scenariusza sytuacji na stole itd. ale na pewno za każdym razem lubię przejmować inicjatywę.
czwartek, 15 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 15: Najmniejszy model jaki pomalowałeś lub którym dowodziłeś?
Najmniejsze modele jakie malowałem to armia Ateńczyków do DBA w skali 15mm. Niestety fotek brak, wrzucę za to zdjęcie poglądowe producenta:
Nakręciliśmy się na system razem z Domanem, niestety nie udało się zagrać ani jednej gry, może w Innym Wymiarze, znajdą się jeszcze jacyś chętni.
Figurki po zamówieniu przyszły w opakowaniu po...kasecie VIDEO, i po zmagnesowaniu takie opakowanie wystarczy, żeby przewozić armię!
Wrażenia z malowania też mnie zaskoczyły, o dziwo bardzo przyjemnie i szybko się maluje takie chłopki. A figurki z Xystona są na tyle dobrze wyrzeźbione, że nawet malowanie oczu czy szczegółów przepasek itp. nie sprawia problemu.
Nakręciliśmy się na system razem z Domanem, niestety nie udało się zagrać ani jednej gry, może w Innym Wymiarze, znajdą się jeszcze jacyś chętni.
Figurki po zamówieniu przyszły w opakowaniu po...kasecie VIDEO, i po zmagnesowaniu takie opakowanie wystarczy, żeby przewozić armię!
Wrażenia z malowania też mnie zaskoczyły, o dziwo bardzo przyjemnie i szybko się maluje takie chłopki. A figurki z Xystona są na tyle dobrze wyrzeźbione, że nawet malowanie oczu czy szczegółów przepasek itp. nie sprawia problemu.
środa, 14 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 14. Ulubiony rodzaj pola bitwy, element terenu lub makieta?
Jeżeli chodzi o tereny to im więcej makiet tym lepiej! Lubie grać w ruinach miast ala Mordheim/Malifaux. Jeśli zaś chodzi o konkretny element terenu będzie nim cały stół!
Gdzieś kiedyś w internecie pisało kto jest jego autorem, niestety pochłonęły to już odmęty sieci, jeśli wiecie kto to dajcie znać w komentarzach. Nie przedłużając stół na którym można pograć w Innym Wymiarze (zdjęcia QC z potyczki Mroczne Elfy vs Krwawy Smok):
Gdzieś kiedyś w internecie pisało kto jest jego autorem, niestety pochłonęły to już odmęty sieci, jeśli wiecie kto to dajcie znać w komentarzach. Nie przedłużając stół na którym można pograć w Innym Wymiarze (zdjęcia QC z potyczki Mroczne Elfy vs Krwawy Smok):
wtorek, 13 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 13: Największa porażka w grze bitewnej lub niepowodzenie modelarskie?
Największe niepowodzenie modelarskie a przynajmniej dookoło modelarskie to tragedia rodzinno modelarska rozegrana w jednym akcie ;).
Scena: mieszkanie m3 w katowickim blokowisku
aktorzy: moja skromna osoba, małżonka, 1,5 roczny syn
Spokojnie kleję sobie do Kampani zwierzoludzi, kiedy na mój telefon dzwoni moja matka.
- Odbierz, kleje figurki- zwracam się do żony.
Kochana małżonka szybko bierze syna na ręce i mówi: Ja zajmuje się Gabrysiem, zresztą to twoja matka, ty z nią rozmawiaj.
Odbieram telefon. Po wszystkim kiedy chce go odłożyć okazuje się, że palec wskazujący przykleił się do obiektywu apartu w telefonie..
Tym sposobem, aparat przestał łapać ostrość na amen, przynajmniej zwierzoludzi skleiłem...
poniedziałek, 12 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 12: Sytuacja, której nigdy nie zapomnisz, a która przytrafiła się podczas bitwy lub w trakcie malowania?
Jakoś, tak mam, że lepiej pamiętam spektakularne porażki, niż sukcesy, więc łatwiej będzie mi opisać sytuację pod jutrzejsza notkę.
Na pewno nie zapomnę kiedy graliśmy u Torina na poddaszu, ja grałem orkami i goblinami w przeciwko Khazadom QC, to były początki Warheim, jeszcze nawet ta nazwa nie funkcjonowała. Udało mi się goblinem (był to goblin przeinwestowany ponieważ wyposażony w pałkę) zaszarżować krasnoludzkiego Tana w ciężkiej zbroji i gromrilowym toporem pierwsze rzuty; trafienie 6, nieudane parowanie, zranienie 5, wyłączenie 6!
Pamiętam, że wtedy zaczęliśmy rozmawiać nad zasadą wedle której po takiej akcji krasnal powinien zostać pogromcą trolli ;).
Na pewno nie zapomnę kiedy graliśmy u Torina na poddaszu, ja grałem orkami i goblinami w przeciwko Khazadom QC, to były początki Warheim, jeszcze nawet ta nazwa nie funkcjonowała. Udało mi się goblinem (był to goblin przeinwestowany ponieważ wyposażony w pałkę) zaszarżować krasnoludzkiego Tana w ciężkiej zbroji i gromrilowym toporem pierwsze rzuty; trafienie 6, nieudane parowanie, zranienie 5, wyłączenie 6!
Pamiętam, że wtedy zaczęliśmy rozmawiać nad zasadą wedle której po takiej akcji krasnal powinien zostać pogromcą trolli ;).
niedziela, 11 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 11: Twoja ulubiona muzyka do grania lub malowania?
To będzie krótki wpis, ani przy graniu ani przy malowaniu nie słucham muzyki. Za to przy malowaniu często gęsto oglądam seriale na komputerze. Najlepiej w klimatach, które inspirują do malowania kolejnych modeli. Praktycznie cała Gra o Tron oraz Wikingowie, obejrzane w trakcie malowania figurek.
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 10: Ulubiona frakcja, którą dowodziłeś lub którą pomalowałeś?
Dzisiaj zacznę od zaległego wpisu. Ulubiona frakcja do Warheim to Nieumarły Poczet Krwawych Smoków.
"Zdyscyplinowany i zdeterminowany Aborash imponował Neferate, która
mianowała go wkrótce generałem i nadała tytuł Lorda Krwi. Aborash niezwłocznie
poświęcił się nowym obowiązkom, znajdując ukojenie w wypełnianiu i przestrzeganiu
niezmiennego prawa i porządku. Powiada się, że choć obywatele Lahmi ginęli w
Krwawych Łowach i gasili swą krwią Czerwone Pragnienie swych władców, to
Aborash zaprowadził w królestwie doskonały porządek: prawo było przestrzegane, a
przestępcy surowo karani. Jednak Aborash nie był wszechmocny, jego władza nie
obejmowała zdeprawowanych, Nieumarłych arystokratów, co więcej ku wielkiemu
rozczarowaniu Lord Krwi strzegł bezpieczeństwa aroganckich szlachciców, którzy
otwarcie napadali na obywateli sąsiednich królestw, wzbudzając tym słuszny gniew
władców krain. Aborash mógł tylko bezsilnie przyglądać się, jak pycha i arogancja
pozostałych Wampirów prowadzi Lahmię do upadku.
Obawy Lorda Krwi spełniły się bardzo szybko. Zjednoczone pod wspólnym
sztandarem Królów-Kapłanów Numasa i Zandriego śmiertelne wojska Królestw
Nehekhary zaatakowały Lahmię. I choć dowodzone przez Aborasha wojska przez
wiele dni odpierały ataki buntowników, to upadek stolicy i zniszczenie królestwa były
nieuniknione. Przewidując porażkę Lahmi Neferate wydała rozkaz opuszczenia
stolicy i wraz ze swym dworem wyruszyła na północ. Lord Krwi pozostał na murach
i wraz z żołnierzami Królewskiej Gwardii Lahmi odpierał niezliczone szturmy wojsk
buntowników. Jednak siły obrońców szybko ustępowały pod naporem licznych
wojsk buntowników, w końcu mury zostały zdobyte a brama strzaskana. Aborash
wraz z kilkoma tuzinami gwardzistów wycofał się do pałacu Neferate gdzie stoczył
ostatnią, przegraną potyczkę w obronie stolicy. Powiadają, że w chwili gdy siedziba
Królowej-Kapłanki została zniszczona, krzyk Aborasha słychać było w całym
mieście. Aborash umierał wraz każdym zarżniętym przez buntowników obywatelem
Lahmi i każdym zniszczonym budynkiem. Lord Krwi widząc czyny buntowników
znienawidził śmiertelników i poprzysiągł zemstę.
Choć Neferate zdradziła Lordowi Krwi cel ucieczki, Aborash porzucił
Przebudzonych winiąc aroganckich arystokratów za upadek ojczyzny. Wampir zebrał
wokół siebie gwardzistów którzy przeżyli rzeź i obdarzył ich Mrocznym
Pocałunkiem. Następnie ufając swemu instynktowi wyruszył w kierunku Gór Krańca
Świata.
Powiada się, że wiele lat później Aborash dotarł do potężnego wulkanu, który
zdawał się przyciągać Nieumarłego wojownika niczym ogień ćmę. Nakazując
towarzyszom pozostać u stóp wulkanu Aborash ruszył w górę zbocza. Gdy zbliżał
się do krawędzi krateru, z kłębów żrącego dumy wyleciał potężny czerwony smok.
Ku przerażeniu gwardzistów, Lord Krwi dobył miecza i nie mając nic do stracenia
stanął do ostatniej jak sądził walki. Jednak smok nie zdołał pokonać Nieumarłego
generała. W chwili, gdy gad konał u stóp Wampira, Aborash zatopił kły w tętnicy
smoka. Ciało Lorda Krwi wypełnił ogień, jednak potworny ból przyniósł
Aborashowi długo oczekiwane wyzwolenie, gdy krew jaszczura ugasiła Czerwone
Pragnienie. Smokobójca zstąpił z góry, wezwał swe Dzieci w Ciemności i rozkazał im
by dalej podróżowali sami, doskonaląc swe umiejętności i dyscyplinę, by w końcu
mogli pokonać żyjącą w ich sercach Bestię. Wywodzące się od Aborasha Wampiry
przybrały, na cześć Lorda Krwi i jaszczura, miano Krwawych Smoków, nieświadomie
przepowiadając tym samym los jednego z zakonów Templariuszy Sigmara, który miał
powstać i upaść wieki później.
Wśród mieszkańców Starego Świata krąży wiele opowieści o odzianych w
czerwone pancerze rycerzach, za którymi podążała śmierć. Krwawe Smoki,
odróżnieniu od pozostałych Nieumarłych rodów, nigdy nie dążyły do
podporządkowania narodów czy starcia wszelkiego życia z powierzchni ziemi. Dzieci
w Ciemności Aborasha podążają drogą miecza, doskonaląc swego ducha, ciało i
umiejętności walki."
Tak, jak pisałem w jednej z poprzednich notek Armią, którą zbierałem do WFB były Vampire Counts, pierwszą bandą jaką złożyłem do Mordheim był Wampir ze swoją świtą. kiedy nastał Warheim z możliwością wyboru linii krwii od razu podreptałem w stronę Krwawych Smoków. Jeżeli chciało wam się przeczytać powyższy wpis fluffowy, to już wiecie dlaczego, nie ma większych "badassów" wśród wampirów Starego Świata, mamy też etos rycerski ale bez bretońskiego zadęcia ;). Kapitan zamiast obstawiać tyły może rzucić się w wir walki w pierwszej linii i mieć realny wpływ na wynik całej potyczki. Wygląd staroedycyjnych modeli Krwawych Smoków to też dla mnie klasa sama w sobie.
W Warheimie to właśnie do tej bandy trafiły moje drugie ulubione jednostki z armii WFB czyli Upiory, to plus pomysł, że obok dregów mamy Gwardzistę jako bohatera - u mnie jest to rycerz, którego wampir upatrzył sobie na swojego potomka, powoduje że nie ma dla mnie alternatywy przy wyborze the best of the best! :)
piątek, 9 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 9: Największy model jaki pomalowałeś lub którym dowodziłeś?
Nigdy nie byłem fanem jakichś gigantycznych modeli, co innego potwory rozmiarów ogra czy trolla.
Największy model jakim dowodziłem był Land Raider, mojej armii Blood Angelsów, ale szybko wymieniłem ją na Orki do czterdziestki które leżą i się kurzą...Przy okazji może ktoś chciałby nabyć? ;)
Największy model jakim dowodziłem był Land Raider, mojej armii Blood Angelsów, ale szybko wymieniłem ją na Orki do czterdziestki które leżą i się kurzą...Przy okazji może ktoś chciałby nabyć? ;)
czwartek, 8 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 8 : Ulubiona edycja/wersja/modyfikacja oficjalna lub fanowska gry bitewnej?
Odpowiedź mógłbym zawrzeć w jednym słowie - WARHEIM. Przy okazji pochwalę się dwiema cegiełkami, które udało mi się dorzucić do tego epickiego dzieła QC, pierwsza to Postać Dramatu - Monstrum Meistera Bergholtza, druga to kampania "Wielki Łoomot Nurbaga czyli Ucieczka z Gór Czarnych" (link do pdf).
środa, 7 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 7: Twój największy sukces w grze bitewnej lub największe osiągnięcie modelarskie?
Powiedzmy sobie szczerze, ani na polu modelarskim ani gier bitewnych, żadnych spektakularnych sukcesów nie odniosłem. Patrząc optymistycznie, można powiedzieć, że wszystko jeszcze przede mną ;).
Do tej pory najbardziej zadowolony jeśli chodzi o osiągnięcia modelarskie jestem z mojej bandy Krwawych Smoków, która jest również moja ulubioną, ale to temat na inną notkę. Jest to mój sukces ponieważ jest pierwszą bandą, którą mogłem wystawić w pełni pomalowaną. W miedzy czasie Mordheimowy czarnoksiężnik przestał udawać nekromantę, a jego miejsce zajął P.P.Ż. (Pan Ponury Żniwiarz).
Do tej pory najbardziej zadowolony jeśli chodzi o osiągnięcia modelarskie jestem z mojej bandy Krwawych Smoków, która jest również moja ulubioną, ale to temat na inną notkę. Jest to mój sukces ponieważ jest pierwszą bandą, którą mogłem wystawić w pełni pomalowaną. W miedzy czasie Mordheimowy czarnoksiężnik przestał udawać nekromantę, a jego miejsce zajął P.P.Ż. (Pan Ponury Żniwiarz).
wtorek, 6 września 2016
Warheim Kampania Wrzesień 2016 Pierwsza krew
Nadszedł wrzesień Wielki ŁOOOMOT Nurbaga ruszył w stronę Imperium, a razem z nim nasza kampania.
Na potrzeby kampanii postanowiłem pomalować i skończyć składanie Zbrojnego Stada Zwierzoludzi.
Część modeli dostałem parę lat temu na urodziny, ale zawsze był jakiś inny projekt na horyzoncie, czego teraz żałuję ponieważ Zwierzoludzie to jedna z moich ulubionych frakcji Warheim.
Ostatecznie wybrałem, że będą wyznawać Chaos Niepodzielony czyli jedyny słuszny ;). Kolorystyka będzie obracać się wokół brązów, szarości i czerni, a dla przełamania monotonii detale w postaci szmatek, naramienników itp. będą żółte. Szarości z żółtymi elementami skojarzyły mi się z burzowym niebem poprzecinanym błyskawicami, stąd też nazwa stada w postaci "Dzieci Burzy".
Modelem, który prezentuje wodza jest Khazrak One Eye, dlatego po lekkiej modyfikacji wodzem został Khardar Jednooki ;). Jak pisałem wcześniej nie mam dostępu do aparatu chwilowo, tak że musicie zadowolić się fotką poglądową znalezioną w internecie.
Na potrzeby kampanii postanowiłem pomalować i skończyć składanie Zbrojnego Stada Zwierzoludzi.
Część modeli dostałem parę lat temu na urodziny, ale zawsze był jakiś inny projekt na horyzoncie, czego teraz żałuję ponieważ Zwierzoludzie to jedna z moich ulubionych frakcji Warheim.
Ostatecznie wybrałem, że będą wyznawać Chaos Niepodzielony czyli jedyny słuszny ;). Kolorystyka będzie obracać się wokół brązów, szarości i czerni, a dla przełamania monotonii detale w postaci szmatek, naramienników itp. będą żółte. Szarości z żółtymi elementami skojarzyły mi się z burzowym niebem poprzecinanym błyskawicami, stąd też nazwa stada w postaci "Dzieci Burzy".
Modelem, który prezentuje wodza jest Khazrak One Eye, dlatego po lekkiej modyfikacji wodzem został Khardar Jednooki ;). Jak pisałem wcześniej nie mam dostępu do aparatu chwilowo, tak że musicie zadowolić się fotką poglądową znalezioną w internecie.
Nie posiadam jeszcze modeli harpii, które notabene zawsze średnio odpowiadały mi klimatem do bandy bestyjnych łupieżców, dlatego postanowiłem na początek wystawić takie stadko:
Wódz, Szaman, Bestigor, Centigor - czyli komplet bohaterów
3xUngor - kosztują jedyne 30zk, statystki podobne do ludzkich ale 5 szybkości! W przeciwieństwie do harpii liczą się przy zadaniach wynikających ze scenariuszy w których 9/10 jest napisane "model nie będący demonem, zwierzęciem etc.".
Gor - tylko jeden bo nie starczyło kasy, ale ktoś musi zdobywać doświadczenie, żeby powoli zapełniać dodatkowe miejsca na bohaterów
Wilczarz Chaosu - też jeden, ale to dobrze wydane 20zk, ma za zadanie ustać na tyle długo z modelem przeciwnika, żeby któryś z pozostałych zdążał do szarżować. Ewentualnie przyjąć na klatę strzałę, która w inny wypadku byłaby przeznaczona droższemu modelowi.
Ungorom dokupiłem po toporze, podobnie Bestigorowi i skończyło się 500zk :(.
Żałowałem trochę, braku Minotaura, ale kupowanie go na samym początk, kończy się zazwyczaj zdjęciem i zabiciem modelu wartego połowę bandy.
Pierwsza potyczka z Torinem - Scenariusz "Krasnoludzka Karawana"
Torin również nie zaopatrzył się w Ogra dostępnego dla jego Ostlandu. Obaj też na naszych czarujących jednostkach wybraliśmy czar przyzwanie 3wilków/wilczarzy chaosu.
Mi się udało przyzwać 2 wilczarze, Torinowi 3 wilki do jego 15 Ostlandczyków....
Od początku potyczka nie układała się zbytnio po mojej myśli, przyzwane wilki były szybsze od moich wilczarzy, tak, że utrudniało to próbę wymanewrowania przeciwnika dla uzyskania pierwszych szarży. Po za tym myśliwi z Ostlandu nie przepadają za zwierzoludźmi, dlatego zaczęli regularnie ostrzeliwać z łuków moje biedne kozy.
Przyzwane wilczarze spotkały się z wilkami i niestety poległy, natomiast nabytyw standardowy sposób wilczarz zaszarżował myśliwych, żeby trochę uspokoić ostrzał i pozwolić podejść reszcie bandy.
Przewaga liczebna dała o sobie znać, podobnie jak umiejętne wykorzystanie wozu przez Torina. Kolejne tury od 2 do 4 to systematyczne wybijanie moich modeli zginęły: wszystkie wilczarze, centigor (za nim padł zabił jednego magicznego wilka, ale niestety drugi go "dosięgł"), oraz jeden ungor. To wystarczyło, żebym musiał testować rozbicie. Na szczęście ustawiłem tak modele, że kontrolowałem rozbite krasnoludzkie wozy, jeśli bym zdjął 4 modele Torinowi, a on nie zdał testu rozbicia, była szansa na wygraną. Zresztą byłem już rozgoryczony stratą centigora, więc szukałem zemsty;).
Następne tury od 4 do 7 to typowa jatka, gdzie wszystkie modele były związane walką, padł szaman! Wielkim rozczarowaniem okazał się Khardar, który jak na Jednookiego przystało albo nie trafiał, albo nie ranił przeciwników udało mu się i to z trudem zabić jednego niewolnika, w pojedynku z Kapitanem Ostlandu, trafiał go w prawdzie ale tylko płazem.
Za to Bestigor spisał się na medal najpierw zebrał się po "taktycznym odwrocie na z góry upatrzone pozycje" w reakcji na szarżę Sierżanta, a w następnej turze sam zaszarżował myśliwego, którego ściągnął jednym ciosem z pola bitwy. Z trudem, ale udało mi się zneutralizować 4 modele, teraz czekałem na pierwszy test rozbicia Torina i....Ostlandczycy zrejterowali! Wygrana!
Okupiona ciężką i krwawą walką.
W sewkencji po potyczce okazało się, że Gor zginął na amen, Centigor nabawił się głupoty, jedynie Szaman znajdujący się pod opieką sił nie z tego świata, wyszedł bez szwanku. Za zdobyte kosztowności odkupiłęm 1 Gora, po czym zostało mi 15zk. Ale co ważniejsze, zgodnie z rozgrywanym scenariuszem udało mi sie zdobyć "Kamień Ścieżek" i dodatkowy dzień przewagi nad Hordą Orków!
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 6: Ulubiony zestaw kości lub ulubiona kostka?
Nie będę się tutaj specjalnie rozpisywał, mam cały piórnik różnych kostek oraz znaczników, ale kośćmi ostatniej szansy, kiedy sytuacja na stole układa się źle są najstarsze kości w mojej kolekcji, biała i czerwona z drążonymi dziurkami, zszabrowane z pudełka Chińczyka rodem z PRL, które jeszcze leży u moich rodziców ;). Może dlatego, że służą mi od dzieciństwa, zazwyczaj kiedy potrzebuje zdać test rozbicia, kości spadają niskie wyniki, jeśli za to potrzebuje niewolnikiem trafienia w kapitana przeciwnej drużyny również mogę na nie liczyć. Będą mi służyć póki się nie rozpadną :). Niestety fotek nie wrzucę, padł mi aparat w telefonie.
poniedziałek, 5 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe Dzień 5: Twoja ulubiona kraina lub lokacja osadzona w uniwersum?
Żeby nie być monotematycznym tym razem będę pisał o Malifaux, które podobnie jak w Mordheim jest zarówno nazwą gry i miasta na ulicach którego dochodzi do większości rozgrywanych potyczek.
To co wyróżnia Malifaux w morzu podobnych pomysłów, to barwne i żywe postacie bohaterów zamieszkujących miasto, których załogi możemy prowadzić do walki w trakcie potyczek. Nie jest ono tylko dwuwymiarową papierową dekoracją, ale łatwo wyobrazić sobie tętniące życiem magiczne pełne niebezpieczeństw miasto w którym równie łatwo zdobyć fortunę jak stracić życie. Mordheim, Malifaux, czy Miasto Drzwi z Planescape Torment, to lokacje w których trudno się nie zakochać. Każde w zupełnie innym klimacie, ale łączy je jedno, jeśli chociaż raz mieliśmy okazję je odwiedzić to będziemy do nich wracać co rusz. Inspiruje do malowania kolejnych figurek, wymyślania własnych scenariuszy czy pisania grafomańskich fanficów:).
Miasto, leży po drugiej stronie wyrwy pomiędzy dwoma światami, ma wszystkie uroki typowego miasta pogranicza jakich pełno w westernach, okraszonego knującymi w sekrecie nieumarłymi, tubylcami którymi zamiast poczciwych Indian są zmiennokształtne potwory łakome dusz śmiertelników, oraz cudaczne, acz nie mniej niebezpieczne gremliny.
To co wyróżnia Malifaux w morzu podobnych pomysłów, to barwne i żywe postacie bohaterów zamieszkujących miasto, których załogi możemy prowadzić do walki w trakcie potyczek. Nie jest ono tylko dwuwymiarową papierową dekoracją, ale łatwo wyobrazić sobie tętniące życiem magiczne pełne niebezpieczeństw miasto w którym równie łatwo zdobyć fortunę jak stracić życie. Mordheim, Malifaux, czy Miasto Drzwi z Planescape Torment, to lokacje w których trudno się nie zakochać. Każde w zupełnie innym klimacie, ale łączy je jedno, jeśli chociaż raz mieliśmy okazję je odwiedzić to będziemy do nich wracać co rusz. Inspiruje do malowania kolejnych figurek, wymyślania własnych scenariuszy czy pisania grafomańskich fanficów:).
niedziela, 4 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe Dzień 4: Ulubiony film lub książka związana lub pasująca klimatem do uniwersum?
Jeżeli chodzi o ulubione książki z uniwersum bitewniaków, to na pierwszym miejscu jest zbiór opowiadań "Śmiech Mrocznych Bogów".
Pewnie dlatego, że był to pierwszy zbiór opowiadań z tego uniwersum, który wpadł mi w ręce. Po raz pierwszy przeczytałem ŚMB w pierwszej klasie liceum, pamiętam, że opis przemiany wojownika w czempiona chaosu a w końcu w demona zrobił na mnie spore wrażenie, tak jak pisałem w poprzednim poście przyczynił się on do tego, że jeszcze bardziej wpadłem w świat Warhammera.
Drugi tytuł nie jest związany z żadnym bitewniakiem. ale
jeśli jest się fanem WFB to cykl Malazjańska Księga Poległych jest pozycją obowiązkową. Idealna mieszanka czarnego humoru, epickich bitew i dark fantasy. Rozgrywki bogów szafujących losem śmiertelników, cesarz który osiągnął boskość, żeby chronić swoje Imperium. Wszystko niby znajome ale przy tym świeże i wciągające, autorowi udał się podobny myk jak twórcą Starego Świata. Opisy kampanii wojennych. czy losu pojedynczych oddziałów, po których aż chciałoby się wcielić w rolę generała a przynajmniej kapitana;). Jeśli ktoś pokusiłby się na stworzenie bitewniaka w oparciu o to uniwersum wchodzę jak w masło!
Pewnie dlatego, że był to pierwszy zbiór opowiadań z tego uniwersum, który wpadł mi w ręce. Po raz pierwszy przeczytałem ŚMB w pierwszej klasie liceum, pamiętam, że opis przemiany wojownika w czempiona chaosu a w końcu w demona zrobił na mnie spore wrażenie, tak jak pisałem w poprzednim poście przyczynił się on do tego, że jeszcze bardziej wpadłem w świat Warhammera.
Drugi tytuł nie jest związany z żadnym bitewniakiem. ale
jeśli jest się fanem WFB to cykl Malazjańska Księga Poległych jest pozycją obowiązkową. Idealna mieszanka czarnego humoru, epickich bitew i dark fantasy. Rozgrywki bogów szafujących losem śmiertelników, cesarz który osiągnął boskość, żeby chronić swoje Imperium. Wszystko niby znajome ale przy tym świeże i wciągające, autorowi udał się podobny myk jak twórcą Starego Świata. Opisy kampanii wojennych. czy losu pojedynczych oddziałów, po których aż chciałoby się wcielić w rolę generała a przynajmniej kapitana;). Jeśli ktoś pokusiłby się na stworzenie bitewniaka w oparciu o to uniwersum wchodzę jak w masło!
sobota, 3 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe Dzień 3: Twoje ulubione uniwersum?
Ulubione uniwersum, nie będę tutaj oryginalny - WARHAMMER.
Traktując zbiorczo do uniwersumWFRP, WH40k w każdym świecie znajdziemy ten sam panteon Bogów Chaosu, rasy bez względu czy będziemy nazywać je Aelfami, Eldarami czy Elfami. Dla mnie te gry dzieją się w jednym multiwersum, podobnie do komiksów Marvela i DC. Nawet AoS pod tym względem ma ciekawe elementy, zobaczymy jak się rozwinie, na razie ciągle wisi nad nim tabliczka "work in progress".
Internet zalany jest rozwlekłymi analizami, czemu pomimo, że Warhammer nie jest ani najbardziej oryginalny, ani najbardziej przemyślany, ani najciekawszy to jest najbardziej lubiany.
U mnie wygrywa na pewno sentyment do wszystkich rozegranych sesji rpg oraz potyczek w Warheimie. Może gdybym urodził się w Stanach pisałbym teraz o DnD i Warmachine.
Po za tym ksiażki: trylogia o Eisenhornie, Śmiech Mrocznych Bogów, opisy bohaterów i świata w armybokach i podręcznikach rpg, wszystko to razem pozwala przez chwilę poddać się iluzji, że gdzieś tam faktycznie zastępy kosmicznych marines walczą o przetrwanie ludzkości, krasnoludy bronią swych twierdz przed upadkiem, a Tzeentch manipuluje przy naszych rzutach kośćmi (bo przecież niemożliwe żeby tyle razy podrząd kulać same jedynki).
W zależności od fazy księżyca i układu planet na pierwszy plan wysuwa się zimna kosmiczna pustka z rojami Tyranidów i dzielną Gwardią Imperialną odpierającą napór Xenosów. Innym razem chętniej powracam do Starego Świata, w każdym wypadku trzeba stwierdzić, że pomimo tylu lat to uniwersum potrafi inspirować do malowania kolejnych modeli i wymyślania kolejnych kampanii RPG.
Kiedy skończyłem pisać powyższe, przeczytałem notkę QC i widzę, że napisaliśmy prawie to samo, wspólne przygody w Starym Świecie widać robią swoje ;).
Traktując zbiorczo do uniwersumWFRP, WH40k w każdym świecie znajdziemy ten sam panteon Bogów Chaosu, rasy bez względu czy będziemy nazywać je Aelfami, Eldarami czy Elfami. Dla mnie te gry dzieją się w jednym multiwersum, podobnie do komiksów Marvela i DC. Nawet AoS pod tym względem ma ciekawe elementy, zobaczymy jak się rozwinie, na razie ciągle wisi nad nim tabliczka "work in progress".
Internet zalany jest rozwlekłymi analizami, czemu pomimo, że Warhammer nie jest ani najbardziej oryginalny, ani najbardziej przemyślany, ani najciekawszy to jest najbardziej lubiany.
U mnie wygrywa na pewno sentyment do wszystkich rozegranych sesji rpg oraz potyczek w Warheimie. Może gdybym urodził się w Stanach pisałbym teraz o DnD i Warmachine.
Po za tym ksiażki: trylogia o Eisenhornie, Śmiech Mrocznych Bogów, opisy bohaterów i świata w armybokach i podręcznikach rpg, wszystko to razem pozwala przez chwilę poddać się iluzji, że gdzieś tam faktycznie zastępy kosmicznych marines walczą o przetrwanie ludzkości, krasnoludy bronią swych twierdz przed upadkiem, a Tzeentch manipuluje przy naszych rzutach kośćmi (bo przecież niemożliwe żeby tyle razy podrząd kulać same jedynki).
W zależności od fazy księżyca i układu planet na pierwszy plan wysuwa się zimna kosmiczna pustka z rojami Tyranidów i dzielną Gwardią Imperialną odpierającą napór Xenosów. Innym razem chętniej powracam do Starego Świata, w każdym wypadku trzeba stwierdzić, że pomimo tylu lat to uniwersum potrafi inspirować do malowania kolejnych modeli i wymyślania kolejnych kampanii RPG.
Kiedy skończyłem pisać powyższe, przeczytałem notkę QC i widzę, że napisaliśmy prawie to samo, wspólne przygody w Starym Świecie widać robią swoje ;).
piątek, 2 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe Dzień 2: Ulubiona gra bitewna?
Tak jak pisałem w poprzednim poście aktywnie gram w dwie gry Warheim oraz Malifaux.
Trudno wybrać, która z nich jest ulubiona. Jako, że jednak głównie uważam się za gracza rpg (patrz tytuł bloga) podejdę do tematu jak do system rpg.
Trudno wybrać, która z nich jest ulubiona. Jako, że jednak głównie uważam się za gracza rpg (patrz tytuł bloga) podejdę do tematu jak do system rpg.
Warheim jest na pewno najlepszą autorką w jaką grałem, ale w związku z tym ma wszystkie wady i zalety systemów autorskich.
Malifaux z drugiej strony to najlepsza gra bitewna wydana przez profesjonalistów w jaką grałem.
Warheim wygrywa jeśli chodzi o granie casualowe przy piwku, przychodzisz poturlać kości, pogadać ze znajomymi, gra się toczy trochę sama. Liczy się głównie klimat Starego Świata i wypuszczenie na zieloną trawkę modeli, które przez długi czas konwertowałeś malowałeś, dobierałeś ekwipunek itd. Możesz im nadać generalny azymut i liczyć, że żadne zdarzenie losowe ich nie pożre za nim dotrą do przeciwnika, a kości będą łaskawe.
Przypomina systemy rpg z wczesnych lat 90tych, żeby nie wymieniać oczywistego WFRP, wspomnę o MERP - Śródziemie, gdzie do wszystkiego była tabelka, od tego kogo spotkasz na szlaku po to w jaki sposób przejdziesz 100 metrów alejki wmieście ;).
Turnieje, przypominają jeden wielki piknik, bardziej zlot fanów niż zawody.
Jeśli chodzi o minusy, to muszę przyznać, że mam wrażenie, że gra zaczyna przypomniać wczesne makiety domów tworzone przez QC, ogromne robiące fantastyczne wrażenie, ale z każdą kondygnacją mniej grywalne. Obecny Warheim też wymaga cięć przy natłoku zasad, z czego spora część jest już opisana jako opcjonalne. Druga sprawa, która nawet przy zmianie kości na 2k6 nie wiele się zmieniłą - to bardzo duża losowość. Wpływa na to na pewno mechanika i rodowód - Mordheim/WFB, ale też ilość tabelek z losowymi efektami. Pogoda, zdarzenia losowe, efekty zranienia, zdobyte skarby itd. Kiedy graliśmy na nieskończoną ilość zdarzeń losowych - czego starałem się unikać, a do czego reszta ekipy dążyła miałem wrażenia, że gdyby zamiast mnie puścić przy stole generator kości, losujący, co 10 sekund rzut, gra wyglądałaby identycznie. Byłem tym na tyle zmęczony, że zrobiłem sobie dłuższą przerwe od Warheim i ruszyłem na poszukiwania innych gier. Przeprosiłem się z Warheimem, kiedy zmieniłem do niego podejście, jako do pretekstu żeby spędzić czas ze znajomymi, pośmiać się i przewietrzyć figurki.
Malifaux z drugiej strony to gra z którą mam kontakt stosunkowo krótko, można powiedzieć, że trwa jeszcze nasz miesiąc miodowy.
Jak przy każdej nowej grze miałem kupić sobie jeden starter i ewentualnie 2/3 pudełka z pomocnikami, wydać maksymalnie 350zł i sobie "pykać.
W tej chwili posiadam trzy startery - trzech masterów, każde pudło około 150zł plus 12 modeli dodatkowych pakowanych po dwie lub jedna figurka, co daje 6/7 pudełek i oczywiście już mam plan kolejnych zakupów...
Klimat - jeśli za "bajtla" zaczytywaliście się w Juliuszu Vernie, jako nastolatkowie sięgaliście po Lovercrafta, a w telewizji nie omijaliście odcinków serialu Kung Fu , mało tego zdarza wam się pogwizdywać ten motyw, to wpadniecie w Malifaux po same uszy tak jak ja.
Jeśli chodzi o mechanikę, rewolucja w postaci stosowania kart zamiast kości, daje na prawdę duży wpływ na "losowość". Ilość kart jest ograniczona tak, że jeśli do tej pory rozwalałeś wszystko jak leci, musisz się przygotować, że zaczniesz dociągać plewy, po za tym zawsze masz na ręce 6 kart, którymi możesz próbować oszukać los przy ważnych testach. Wiadomo, jeśli jesteś ostatnim pechowcem, to żaden losowy system cię nie oszczędzi. Ale po przygodach z Warheim, Infinity itd. byłem w szoku jak bardzo ten zabieg oddaje graczowi poczucie kontroli nad tym co się dzieje na stole. Scenariusze, wybór samodzielny jakie cele będziesz realizował, układanie pod to rozpiski, zmiana rozpisek na turnieju przy każdej grze. To wszystko powoduje, że masz ochotę brać udział w turniejach i po wysilać mózgownicę, wiesz dobrze, że jeśli przegrasz to nie dlatego, że miałeś pecha, ale dlatego, że przeciwnik cię przechytrzył (oczywiście głosno narzekasz na niefart, czarne jokery itd., w końcu twoja stratego była najlepsiejsza ;) ).
Figurki, rzecz gustu, jednemu się bardzo podobają drugi powie, że woli stare rzeźby GW z lat 90. Dla mnie figurki są ładne, pasujące klimatem do rozgrywek, oddające charakter postaci opisany we fluffie. Jak w każdej grze znajdą się takie które zachwycają i takie które budzą tylko politowanie.
Ok, kończę, żeby zdąrzyć wrzucić post jeszcze dziś! Miały być zdjęcia, ale zastał by mnie 03.09.;)
Malifaux z drugiej strony to najlepsza gra bitewna wydana przez profesjonalistów w jaką grałem.
Warheim wygrywa jeśli chodzi o granie casualowe przy piwku, przychodzisz poturlać kości, pogadać ze znajomymi, gra się toczy trochę sama. Liczy się głównie klimat Starego Świata i wypuszczenie na zieloną trawkę modeli, które przez długi czas konwertowałeś malowałeś, dobierałeś ekwipunek itd. Możesz im nadać generalny azymut i liczyć, że żadne zdarzenie losowe ich nie pożre za nim dotrą do przeciwnika, a kości będą łaskawe.
Przypomina systemy rpg z wczesnych lat 90tych, żeby nie wymieniać oczywistego WFRP, wspomnę o MERP - Śródziemie, gdzie do wszystkiego była tabelka, od tego kogo spotkasz na szlaku po to w jaki sposób przejdziesz 100 metrów alejki wmieście ;).
Turnieje, przypominają jeden wielki piknik, bardziej zlot fanów niż zawody.
Jeśli chodzi o minusy, to muszę przyznać, że mam wrażenie, że gra zaczyna przypomniać wczesne makiety domów tworzone przez QC, ogromne robiące fantastyczne wrażenie, ale z każdą kondygnacją mniej grywalne. Obecny Warheim też wymaga cięć przy natłoku zasad, z czego spora część jest już opisana jako opcjonalne. Druga sprawa, która nawet przy zmianie kości na 2k6 nie wiele się zmieniłą - to bardzo duża losowość. Wpływa na to na pewno mechanika i rodowód - Mordheim/WFB, ale też ilość tabelek z losowymi efektami. Pogoda, zdarzenia losowe, efekty zranienia, zdobyte skarby itd. Kiedy graliśmy na nieskończoną ilość zdarzeń losowych - czego starałem się unikać, a do czego reszta ekipy dążyła miałem wrażenia, że gdyby zamiast mnie puścić przy stole generator kości, losujący, co 10 sekund rzut, gra wyglądałaby identycznie. Byłem tym na tyle zmęczony, że zrobiłem sobie dłuższą przerwe od Warheim i ruszyłem na poszukiwania innych gier. Przeprosiłem się z Warheimem, kiedy zmieniłem do niego podejście, jako do pretekstu żeby spędzić czas ze znajomymi, pośmiać się i przewietrzyć figurki.
Malifaux z drugiej strony to gra z którą mam kontakt stosunkowo krótko, można powiedzieć, że trwa jeszcze nasz miesiąc miodowy.
Jak przy każdej nowej grze miałem kupić sobie jeden starter i ewentualnie 2/3 pudełka z pomocnikami, wydać maksymalnie 350zł i sobie "pykać.
W tej chwili posiadam trzy startery - trzech masterów, każde pudło około 150zł plus 12 modeli dodatkowych pakowanych po dwie lub jedna figurka, co daje 6/7 pudełek i oczywiście już mam plan kolejnych zakupów...
Klimat - jeśli za "bajtla" zaczytywaliście się w Juliuszu Vernie, jako nastolatkowie sięgaliście po Lovercrafta, a w telewizji nie omijaliście odcinków serialu Kung Fu , mało tego zdarza wam się pogwizdywać ten motyw, to wpadniecie w Malifaux po same uszy tak jak ja.
Jeśli chodzi o mechanikę, rewolucja w postaci stosowania kart zamiast kości, daje na prawdę duży wpływ na "losowość". Ilość kart jest ograniczona tak, że jeśli do tej pory rozwalałeś wszystko jak leci, musisz się przygotować, że zaczniesz dociągać plewy, po za tym zawsze masz na ręce 6 kart, którymi możesz próbować oszukać los przy ważnych testach. Wiadomo, jeśli jesteś ostatnim pechowcem, to żaden losowy system cię nie oszczędzi. Ale po przygodach z Warheim, Infinity itd. byłem w szoku jak bardzo ten zabieg oddaje graczowi poczucie kontroli nad tym co się dzieje na stole. Scenariusze, wybór samodzielny jakie cele będziesz realizował, układanie pod to rozpiski, zmiana rozpisek na turnieju przy każdej grze. To wszystko powoduje, że masz ochotę brać udział w turniejach i po wysilać mózgownicę, wiesz dobrze, że jeśli przegrasz to nie dlatego, że miałeś pecha, ale dlatego, że przeciwnik cię przechytrzył (oczywiście głosno narzekasz na niefart, czarne jokery itd., w końcu twoja stratego była najlepsiejsza ;) ).
Figurki, rzecz gustu, jednemu się bardzo podobają drugi powie, że woli stare rzeźby GW z lat 90. Dla mnie figurki są ładne, pasujące klimatem do rozgrywek, oddające charakter postaci opisany we fluffie. Jak w każdej grze znajdą się takie które zachwycają i takie które budzą tylko politowanie.
Ok, kończę, żeby zdąrzyć wrzucić post jeszcze dziś! Miały być zdjęcia, ale zastał by mnie 03.09.;)
czwartek, 1 września 2016
30-dniowe Wyzwanie Figurkowe. Dzień 1: Jak zacząłeś grać w gry bitewne lub jak zacząłeś malować modele?
No to zaczynamy!
Moja przygoda z figurkami zaczęła się, od gier RPG. W sierpniu, wakacje przed siódmą klasą podstawówki (tak jeszcze wtedy taka była ;), kolega z klasy wrócił z obozu, na którym starsi chłopcy grali w Warhammera. Oczywiście nie miał żadnego podręcznika, albo bardzo chciał poprowadzić i pokazać nam, o co w tym chodzi. Tak też, zacząłem swoją przygodę od autorskiej gry luźno opartej na Warhammerze i lekturze Władcy Pierścieni. Pierwszą postacią był elfi łucznik o imieniu Findar , który podróżował z krasnoludzkim topornikiem Barinem. Głównym zadaniem było wybijanie goblinów mieszkających w jaskiniach wokół Wioski w której znajdowała się Karczma, w której zlecano te ważkie misje ;).
Wtedy też odkryłem sklep Underground, znajdujący się w zamkniętym przejściu podziemnym, a w środku ludzi grających w Chronopię. Kupiłem pierwszy blister z armii Pierworodnych i jako tako pomalowałem kupionymi farbkami olejnymi. Niestety figurki w porównaniu z RPG było za drogie żeby móc się w nie bawić z kieszonkowego ucznia podstawówki i zostały zarzucone, aż do czasów studiów.
Wtedy też przez Wyszukiwarkę Mistrzów Gry i Graczy (coś takiego funkcjonowało przez jakiś czas w polskim internecie) poznałem QC, zaczęło się od sesji w WFRP, a następnie kupieniem modeli do armii Vampire Counts. Nigdy nie chodziłem grać do Barda, gdzie prężnie działała scena turniejowa i dosyć szybko przerzuciliśmy się na Mordheim - dużo ciekawszy mariaż figurek z sesjami rpg, które były coraz rzadsze. QC poszedł w modyfikację Mordheim i wykluł się z tego Warheim, ja w między czasie eksperymentowałem z różnymi systemami i tak w kartonach i na pułkach kurzą się modele do Hordes, WH40k oraz Infinity, a od niedawna Malifaux :). Na dzień dzisiejszy aktywnie gram w Warheim i Malifaux, a nawet regularnie powiększa się kolekcja pomalowanych modeli, jedynie nie starcza czasu i chęci na robienie dobrych zdjęć i wrzucania ich na bloga, ale wszystko w swoim czasie :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)